Osiemnastoletnia kobieta zginęła podczas egzaminu na prawo jazdy. Samochód, którym jechała z egzaminatorem, nie zatrzymał się przy znaku "stop", ale zatrzymał się już na torach. Po kilku sekundach auto zostało zmiażdżone przez rozpędzony pociąg. Nagranie tragedii trafiło do sieci, a śledczy wszczęli właśnie śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym.
- Tutaj samochody nauki jazdy kręcą się w kółko, bo to jedyny niestrzeżony przejazd w okolicy. Co chwila też ktoś zdaje egzamin - opowiada tvn24.pl właściciel firmy znajdującej się w Szaflarach (woj. małopolskie).
W czwartek, po godzinie 11 usłyszał huk.
- Okazało się, że całą tragedię nagrały nasze kamery - opowiada. - Włączyliśmy je i zaniemówiliśmy - mówi. Na nagraniu, które wyciekło do sieci, widać moment wypadku. Czerwony samochód egzaminacyjny podjeżdża do torów kolejowych, ale się przed nimi nie zatrzymuje. Auto staje na środku torowiska.
Po kilku sekundach z prawej strony pojazdu wysiada egzaminator. Biegnie za auto. Osiemnastolatka siedząca za kierownicą, do końca próbowała uniknąć wypadku. Na nagraniu można zauważyć, że niewiele jej brakło. Tuż przed zderzeniem czerwony pojazd rusza. Niestety, jest już za późno.
Pociąg relacji Nowy Targ - Zakopane uderzył z olbrzymią siłą. Oglądając film, można odnieść wrażenie, że samochód po prostu znika.
W rzeczywistości wrak pojazdu został przeciągnięty przez kilkadziesiąt metrów po torowisku. Osiemnastolatka po wypadku była nieprzytomna. Trafiła do szpitala, w którym zmarła.
Kto zahamował?
Pojazd egzaminacyjny wyposażony był w system kamer, które nagrywały to, co działo się w jego wnętrzu. Mikrofony zapisywały też dźwięk. To z pewnością będzie bardzo ważny dowód dla prokuratury w Nowym Targu, która bada okoliczności tragedii.
- Śledztwo toczy się w sprawie nieumyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym. Powołaliśmy już biegłych z zakresu ruchu drogowego. Będziemy też korzystać z ustaleń Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych, której przedstawiciele byli na miejscu wypadku - wyjaśnia szef nowotarskiej prokuratury Józef Palenik.
Podkreśla, że na razie śledczy skupiają się na gromadzeniu materiału dowodowego.
- Zbyt wcześnie, żeby mówić o stawianiu komukolwiek zarzutów - zaznacza prokurator w rozmowie z tvn24.pl.
Dodaje, że egzaminator w momencie wypadku był trzeźwy.
Wiadomo, że w aucie egzaminacyjnym egzaminator miał możliwość wciśnięcia sprzęgła oraz hamulca. Śledczy będą wyjaśniać, dlaczego pozwolił egzaminowanej kobiecie wjechać na tory bez zatrzymania. Przedmiotem śledztwa będzie też to, dlaczego samochód się zatrzymał. I - jeżeli ktoś nacisnął hamulec - to czy zrobiła to kursantka, czy egzaminator.
Odpowiedzialność egzaminatora
Jadwiga Czyż, policjantka z łódzkiej drogówki, podkreśla w rozmowie z tvn24.pl, że kierowca przed niestrzeżonym przejazdem kolejowym musi się zatrzymać.
- Jeżeli mówimy o samochodzie nauki jazdy - niezależnie, czy to przejazd w ramach kursu, czy egzaminu - odpowiedzialność za przestrzeganie ruchu drogowego spada na instruktora bądź egzaminatora. Osoba ucząca się jeździć, nie posiada wszak uprawnień - mówi policjantka.
Dodaje, że w przypadku tragedii w Szaflarach to egzaminator powinien zareagować na fakt, że egzaminowana osiemnastolatka nie zatrzymuje się przed znakiem "stop".
- Jego zadanie polega nie tylko na ocenianiu umiejętności osoby zdającej, ale dba też o bezpieczeństwo. Widząc, że kierująca nie przygotowuje się do zatrzymania auta, powinien natychmiast nacisnąć na hamulec. Zanim samochód znajdzie się w niebezpiecznym miejscu, na przykład na torach - tłumaczy.
Szybka ucieczka
Egzaminator, zgodnie z obowiązującymi w Polsce przepisami, może w czasie trwania egzaminu jechać bez zapiętych pasów. W przeciwieństwie do osoby egzaminowanej.
- Na pewno mógł dzięki temu szybciej wybiec z auta w momencie zagrożenia - mówią świadkowie.
Śledczy - jak zapowiadają - będą chcieli sprawdzić, czy egzaminator przed ucieczką z auta poinstruował osiemnastolatkę, że trzeba uciekać.
Autor: bż//ec / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Podhale24.pl