Przy ogródkach działkowych znaleziono zwłoki mężczyzny z widocznymi śladami pobicia. Około 60 policjantów przez kilkanaście godzin ustalało, kim był. Okazało się, że mieszkał w innym powiecie, a kilka dni wcześniej rozpoczął pracę na budowie szeregowców. Mieli go pobić pijani współpracownicy i wywieźć ciało w bagażniku.
Czterej mężczyźni z Żywca w wieku 21-38 lat usłyszeli zarzuty pobicia 42-latka ze skutkiem śmiertelnym. Do przestępstwa miało dojść w Rybniku, ale ciało pokrzywdzonego znaleziono w Żorach. Dlatego sprawę prowadzi żorska prokuratura.
- Denat miał obrażenia twarzoczaszki, ucha, kciuka, przedramienia. Ustalany jest moment zgonu, ale najprawdopodobniej zmarł wskutek urazów - mówi Arkadiusz Honysz, zastępca prokuratora rejonowego w Żorach.
Rozpoznano go dopiero po liniach papilarnych
Zwłoki 42-latka, mieszkańca powiatu żywieckiego, znaleziono 9 stycznia przy ogródkach działkowych na ulicy Wodociągowej w Żorach. Jak podają śledczy, miał wyraźne ślady pobicia.
Nie było wiadomo, kim jest, nie miał przy sobie dokumentów, nikt nie zgłaszał zaginięcia mężczyzny w tym wieku i z tych okolic. Kryminalni z Żor od początku podejrzewali, że doszło do przestępstwa. W jego wyjaśnianiu wsparli ich śledczy z Wydziału Kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach. W sumie nad sprawą pracowało przez kilkanaście godzin około 60 funkcjonariuszy. Zbierali dowody, poszukiwali sprawców, ustalali tożsamość ofiary. W tym celu odwiedzali noclegownie, hotele, miejsca przebywania osób bezdomnych. Ale nikt tam nie kojarzył znalezionego przy ogródkach mężczyzny.
Do Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Komendy Głównej Policji wysłano odbitki linii papilarnych mężczyzny, utrwalonych na karcie daktyloskopijnej. To przyniosło rozwiązanie kryminalnej zagadki.
Pili razem na budowie
Ustalono, że 42-latek kilka dni przed śmiercią rozpoczął pracę na budowie domków szeregowych w Rybniku i że tam mogło dojść do zabójstwa. Potwierdziły to oględziny miejsca zdarzenia. W pierwszej kolejności śledczy dotarli do szefa firmy budowlanej i dwóch innych pracowników.
12 stycznia w mieszkaniu w Żywcu zatrzymali pięć osób. Czterej mężczyźni, którzy mają zarzuty pobicia ze skutkiem śmiertelnym, byli współpracownikami 42-latka z placu budowy w Rybniku.
- Pili razem w przerwach w trakcie pracy i posprzeczali się. Dokładny motyw pobicia jest ustalany, ale nie była to zemsta, porachunki osobiste czy rabunek. Jak to bywa po alkoholu, wystarczy nieopatrzne słowo, gest i tak prawdopodobnie było w tym przypadku - mówi prokurator Honysz.
- Skatowali kolegę - podaje w komunikacie śląska policja. Według ustaleń śledczych, bili 42-latka pięściami i "nieustalonym narzędziem". Gdy przestał dawać oznaki życia, zadzwonili po 24-letniego kierowcę, włożyli ciało kolegi do bagażnika i wywieźli do Żor, gdzie je porzucili. 24-latek usłyszał zarzut poplecznictwa, czyli zacierania śladów przestępstwa.
Prokurator nie ujawnia, czy podejrzani przyznali się do zarzucanych czynów. Wobec kierowcy zastosowano dozór policyjny i poręczenie majątkowe. Pozostali spędzą trzy miesiące w areszcie. Grozi im do 10 lat więzienia.
Prokurator Honysz poinformował, że wszyscy czterej byli wcześniej karani.
Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Śląska policja