Do bójki doszło podczas protestu organizacji prozwierzęcych. Badany jest m.in. wątek fiakra, który wjechał fasiągiem w tłum. - Rozważamy złożenie zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa - mówi Roman Wieczorek z zakopiańskiej policji.
Trwa identyfikacja osób, które w niedzielę uczestniczyły w bójce na drodze do Morskiego Oka. Zakopiańscy policjanci badają też wątek jednego z fiakrów, który podczas protestu organizacji prozwierzęcych wjechał rozpędzonym fasiągiem w tłum. - Rozważamy złożenie zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na narażeniu na bezpośrednią utratę zdrowia lub życia - mówi Wieczorek.
Fiakier straci licencję?
Jeśli fiakrowi postawione zostaną zarzuty, dyrekcja Tatrzańskiego Parku Narodowego również będzie musiała wyciągnąć konsekwencje. - Na razie czekamy na dalsze kroki policji. W regulaminie przewidziane są różne kary w zależności od przewinienia: od grzywny, do odebrania licencji - mówi Zbigniew Krzan, zastępca dyrektora TPN.
Policjanci wciąż analizują materiały wideo, które uzyskali m.in. od mediów. Chodzi o pikietujących obrońców praw zwierząt, fiakrów oraz osoby postronne. Na razie zarzut napaści na funkcjonariusza i ekologa usłyszał 21-latek z Bukowiny Tatrzańskiej. Za naruszenie nietykalności cielesnej policjanta grozi mu do trzech lat więzienia, a za pobicie - od trzech miesięcy do pięciu lat. Mężczyzna nie przyznał się do zarzucanych czynów. Nie był powiązany z żadną ze stron konfliktu.
W związku z protestem policja spisała dane 43 osób. Policjanci sprawdzają też, czy podczas protestu użyty został gaz łzawiący. Fiakrzy stwierdzili, że użycie gazu przez obrońców praw zwierząt było powodem do bójki.
W wyniku awantury poturbowany został jeden z protestujących.
Chcą zawiadomić prokuraturę
Starosta tatrzański Andrzej Gąsienica-Makowski zapowiedział, że przygotowywane są zawiadomienia do prokuratury o złamaniu przez obrońców praw zwierząt ustawy o zgromadzeniach publicznych, ponieważ lokalne władze nie dały zgody na blokadę ruchu drogowego. Zgoda władz gminy Bukowina Tatrzańska dotyczyła jedynie pokojowej pikiety.
Z kolei koordynatorka akcji obrońców koni Anna Plaszczyk z fundacji Viva zapowiedziała, że w najbliższym czasie do prokuratury trafi szereg zawiadomień o możliwości popełnienia przestępstw dotyczących m.in. narażenia na utratę zdrowia lub życia poprzez wjechanie w tłum zaprzęgiem konnym.
Według ekologów konie pracują za ciężko
Protest był odpowiedzią ekologów na wyniki badań wysiłkowych koni na trasie do Morskiego Oka przeprowadzonych pod koniec października. Specjalna aparatura zainstalowana w wozie ciągniętym przez dwa konie, miała zmierzyć, jak bardzo mocno zwierzęta pracują na turystycznej trasie. Po zakończeniu eksperymentu zapis z urządzenia przekazano hipologowi i obrońcom praw zwierząt do interpretacji.
Obrońcy praw zwierząt, opierając się na wykonanej przez siebie ekspertyzie, twierdzą, że wozy wypełnione turystami są przeciążone. Według ekspertyzy wóz należy odciążyć o 926 kg, czyli trzeba by zdjąć z niego blisko 11 pasażerów. W takim wypadku na wozie mógłby pozostać jeden pasażer i woźnica. Zdaniem ekologów konie pracujące przy transporcie turystów są zmuszane do pracy ponad ich siły, a to jest przestępstwo znęcania się nad zwierzętami.
Hipolodzy nie widzą nieprawidłowości
Z tą ekspertyzą nie zgadza się hipolog z Katedry Hodowli i Użytkowania Koni Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. Prof. Ryszard Kolstrung w swojej ekspertyzie opartej na tych samych danych wykazał, że konie pracujące na trasie do Morskiego Oka nie są zbytnio przeciążane, a ustalone przerwy w pracy pozwalają zwierzętom dostatecznie zregenerować siły.
Spór rozsądzi ekspert
Na drodze do Morskiego Oka były prowadzone testy elektrycznych wózków wożących turystów, a także hybrydowych wozów konnych - te testy mają być jeszcze powtarzane. Fiakrzy twierdzą, że za działaniami ekologów stoi lobby biznesowe.
Ekolodzy domagają się całkowitego usunięcia transportu konnego ze szlaku i zastąpienia koni elektrycznymi wózkami. Przeciwni są m.in. hipolodzy, środowiska akademickie, Związek Hodowców Koni oraz Główny Lekarz Weterynarii.
Autor: mmw/ec / Źródło: TVN24 Kraków, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Kraków / PAP