56-latek ze Śląska zasłabł za kierownicą i utknął na przejeździe kolejowym. Mężczyzna stracił przytomność, jego żona została ranna. Żadne z nich nie mogło wysiąść. – Do tragedii nie doszło, bo funkcjonariuszom udało się zatrzymać nadciągający pociąg – podkreśla policja.
Jak opowiada Grzegorz Gubała, rzecznik prasowy małopolskiej policji, 56-latek miał zawał lub wylew. Mężczyzna stracił przytomność tuż przed tym, jak wjechał na pozbawiony szlabanów przejazd kolejowy w Jawiszowicach (woj. małopolskie). Tymczasem od strony Oświęcimia nadjeżdżał pociąg towarowy.
Policję zawiadomiła żona 56-latka. Kobieta utknęła w samochodzie razem ze swoim nieprzytomnym mężem, bo kiedy pojazd uderzył w ogrodzenie przy przejeździe kobieta doznała urazu nogi, który uniemożliwił jej poruszanie się.
"Liczyła się każda sekunda"
Na miejsce natychmiast został wysłany patrol policji. - Wiadomo, w takiej sytuacji komunikacja telefoniczna działa zbyt wolno, a liczyła się każda sekunda. Dlatego policjanci podjęli inicjatywę i pobiegli wzdłuż torów, by dać sygnał maszyniście, żeby się zatrzymał. Jednocześnie oczywiście dzwoniono też do centrali PKP – mówi Małgorzata Jurecka, oficer prasowy oświęcimskiej policji.
Dzięki inicjatywie policjantów pociąg udało się zatrzymać. Skład wyhamował kilka metrów przed samochodem.
Sygnalizacja działała prawidłowo
Kobieta i mężczyzna zostali ewakuowani, a samochód usunięty z torowiska. Oboje poszkodowani zostali przewiezieni przez pogotowie ratunkowe do szpitala.
– Do tragedii nie doszło tylko dzięki temu, że funkcjonariuszom udało się zatrzymać nadciągający pociąg – podkreśla Gubała. Policja zaznacza też, że sygnalizacja na przejeździe działała prawidłowo, a całe zdarzenie było nieszczęśliwym wypadkiem.
Autor: wini/i / Źródło: TVN24 Kraków
Źródło zdjęcia głównego: KPP Oświęcim