- Na łóżku odeszły mi wody, urodziłam na podłodze. Lekarka wpadła z pretensjami, że "cóż wielkiego się stało, że mnie wzywacie" – tak poród w starachowickim szpitalu wspomina Izabela Zięba. Kobieta zgłosiła się do placówki, bo nie czuła ruchów dziecka. Medycy stwierdzili, że ciąża obumarła. Kiedy zaczęła się akcja porodowa, personel miał zignorować jej prośby o pomoc. Sprawą zajmują się prokuratura i Ministerstwo Zdrowia.
Pani Izabela zgłosiła się do starachowickiego szpitala tuż po tym, jak przestała odczuwać ruchy dziecka. Była w 8. miesiącu ciąży.
- Najpierw jeden, a potem drugi lekarz stwierdzili, że ciąża obumarła, bo nie było akcji serca, a dziecko się nie ruszało – relacjonuje w rozmowie z TVN24 pani Izabela.
"Urodziłam na podłodze"
Jak mówi, medycy zdecydowali, że kobieta zostanie położona na jednej ze szpitalnych sal.
- 24 godziny później rozpoczęła się akcja porodowa. Jednak ani położna, ani lekarz, ani nikt z personelu nie udzielił kobiecie pomocy – relacjonuje reporterka TVN24 Marta Gordziewicz, która sprawą się zajmuje.
Pani Izabela tłumaczyła, że poczuła skurcze. Wtedy miała zostać przebadana, jednak medycy uznali, że to nie skurcze porodowe i mieli kazać kobiecie czekać.
- Na łóżku odeszły mi wody. Urodziłam na podłoże – mówi pani Izabela. Tymczasem jej mąż szukał pomocy w szpitalu. Jak jednak tłumaczy małżeństwo, ani lekarze, ani położne nie pomogli kobiecie.
Dziecko, które urodziła kobieta, było martwe.
"Cóż się wielkiego stało"
Z jej relacji wynika, że to nie był jednak koniec traumy, którą przeżyła. - Zaraz po tym, jak urodziłam, wpadła lekarka z pretensjami, że "cóż się wielkiego stało, że mnie wzywacie" – opowiada kobieta.
O sprawie powiadomiona została już dyrekcja szpitala. – Zdecydowano się przeprowadzić wewnętrzne postępowanie, które ma wyjaśnić tą sprawę – tłumaczy Gordziewicz.
Rodzina kobiety zwróciła się też do starostwa powiatowego, który jest organem założycielskim szpitala. Najpierw zapowiadała, że w poniedziałek zgłosi sprawę do prokuratury.
Okazuje się jednak, że to nie będzie konieczne. Śledczy zajęli się sprawą na podstawie doniesień medialnych. - Trwają czynności dowodowe, zabezpieczyliśmy dokumentację medyczną. Będziemy przesłuchiwać świadków. Na razie stan psychofizyczny kobiety nie pozwalał na jej przesłuchanie - wyjaśnia Daniel Prokopowicz z Prokuratury Okręgowej w Kielcach.
Jak dodaje, dochodzenie prowadzone jest w sprawie narażenia życia i zdrowia kobiety.
Tymczasem dyrektor szpitala ds. lecznictwa nie zdecydował się na rozmowę przed kamerą. W rozmowie z naszą reporterką przyznał jednak, że sprawa jest wnikliwie badana.
Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł zapowiedział, że jego resort skontroluje starachowicką placówkę. Radziwiłł w rozmowie z dziennikarzami podkreślił, że jeszcze w sobotę ruszyła wewnętrzna kontrola w szpitalu. Szef resortu zdrowia podkreślił, że zostaną dołożone wszelkie starania, aby wyjaśnić sprawę, a wobec osób odpowiedzialnych za opisywaną sytuację zostaną wyciągnięte konsekwencje.
Do sprawy odniosła się minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska. W rozmowie z TVN24 przyznała, że sprawy nie zna, ale jeżeli taka rzecz się wydarzyła, to "jest to rzecz skandaliczna, niedopuszczalna".
- Osoby, które doprowadziły do sytuacji, która nigdzie w Polsce nie powinna mieć miejsca, powinny ponieść odpowiedzialność. Myślę ze minister Radziwiłł zajmie się z tą sprawą z należytą starannością - zaznaczyła, dodając, że sytuacja jest "bulwersująca".
- Mówimy o wsparciu i opiece nad kobietą w ciąży, a mamy tu przypadki jak z kraju niecywilizowanego - podkreśliła.
Konsultant wojewódzki bada sprawę
Konsultant wojewódzki ds. ginekologii i położnictwa dr Wojciech Rokita, który w sobotę przybył do starachowickiego szpitala, powiedział, że jest to kontrola w trybie pilnym na polecenie ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła, konsultanta krajowego ds. położnictwa i ginekologii prof. Stanisława Radowickiego oraz konsultanta krajowego ds. perinatologii prof. Mirosława Wielgosia. - W tej chwili analizuję dokumentację, rozmawiam z osobami, które zajmowały się pacjentką w dniu zdarzenia – powiedział Rokita. - Jestem jeszcze w trakcie tych rozmów. Trudno jest w tej chwili, przed zakończeniem kontroli, przekazywać jakiekolwiek informacje, ponieważ wszystkie te działania są w toku. Mogę jedynie powiedzieć, że dla nikogo nie jest przyjemne, że takie zdarzenie miało miejsce". Protokół z kontroli zostanie przekazany resortowi zdrowia.
Materiał "Faktów" TVN
Autor: mmw, tmw / Źródło: TVN24 Kraków, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24