"Mąż oblał ją benzyną i podpalił", obok spały dzieci. 37-latka zmarła

Mężczyzna miał podpalić swoją żonę
Mężczyzna miał podpalić swoją żonę
Źródło: tvn24

Lekarze mówili rodzinie, że jak kobieta przeżyje to będzie cud. Cud się nie zdarzył. Mieszkanka Wolbromia, którą w sierpniu miał oblać benzyną i podpalić jej mąż zmarła. Jeśli sekcja zwłok wykaże, że przyczyną śmierci kobiety były poparzenia, mężczyzna może usłyszeć inne zarzuty.

Dotychczas na mężczyźnie ciążyły zarzuty usiłowania zabójstwa i spowodowania ciężkich obrażeń ciała, podpalenia i narażenia na utratę życia i zdrowia młodocianych.

Informację o śmierci kobiet potwierdził nam w piątek Janusz Hnatko, rzecznik prasowy krakowskiej prokuratury okręgowej.

- Z tego co wiem kobieta zmarła 1.11, my dostaliśmy informację o jej śmierci przedwczoraj. Przyczynę zgonu wykaże sekcja zwłok, wtedy też będzie można mówić o zmianie zarzutów postawionych podejrzanemu – powiedział prok. Janusz Hnatko.

Wyniki sekcji będą znane za około tydzień.

Dzieci próbowały ugasić matkę

Do tragedii doszło pod koniec sierpnia w Wolbromiu (woj. małopolskie). Według zgłoszenia mąż miał oblać kobietę i budynek łatwopalną substancją, a następnie podpalić.

- Usłyszałam, że wchodzi do domu. Myślałam, że położy się normalnie w salonie na sofie i pójdzie spać, ale usłyszałam, że wchodzi do sypialni, zamyka drzwi - opowiadała w rozmowie z "Uwagą" TVN córka pani Bernadety, 14-letnia Kamila, na której oczach rozegrała się tragedia.

- Albert (syn pani Bernadety – red.) pobiegł do sypialni, ja zaraz za nim pobiegłam. Próbował otworzyć drzwi, ale Mirek (ojciec - red.) trzymał te drzwi swoim ciałem - wspomina i dodaje, że gdy w końcu udało się dostać do sypialni, kobieta cała stała już w płomieniach. Razem z bratem zaczęli oblewać ją wodą.

Miała poparzone 73 proc. ciała

Kiedy strażacy przyjechali na miejsce zastali murowany dom, z którego okien wydobywały się płomienie i 37-letnią kobietę, która razem z trójką swoich dzieci uciekła z budynku.

Ranna kobieta i jej 4-letnia córka trafiły do szpitali. 37-latka była w ciężkim stanie, miała poparzoną większość powierzchni ciała.

- Mówili, że jak przeżyje, to będzie cud z tak rozległymi obrażeniami. Miała poparzone 73 proc. ciała plus drogi oddechowe i płuca - wspominał w "Uwadze" TVN Adam Siuzdak, brat pani Bernadety.

- Po takim oparzeniu nie da się już być w pełni sprawnym człowiekiem. Nie ma takiej możliwości - potwierdzał Roman Wach, lekarz ze szpitala im. L. Rydygiera w Krakowie.

48-letni mąż kobiety został zatrzymany. Miał prawie 1,5 promila alkoholu w organizmie. Trafił do szpitala w Olkuszu.

Nie mieli "Niebieskiej Karty"

Następnego dnia 48-latek usłyszał trzy zarzuty: usiłowania zabójstwa i spowodowania ciężkich obrażeń ciała, podpalenia oraz narażenia na utratę życia i zdrowia młodocianych. Do żadnego z nich się nie przyznał, policja nie ujawnia treści jego wyjaśnień

Olkuska policja potwierdza, że w domu małżeństwa w 2013 roku miała miejsce interwencja policji.

- Zgłoszenie dotyczyło nieporozumień z mężem. Nie doszło tam jednak do przemocy. Była to raczej zwyczajna kłótnia małżeńska - informuje Katarzyna Matras z Komendy Powiatowej Policji w Olkuszu. Z relacji policjantki wynika, że policjanci nie znaleźli wtedy powodów do założenia "Niebieskiej Karty".

Z RODZINĄ OFIARY ROZMAWIAŁA REPORTERKA "UWAGI" TVN (WIDEO ARCHIWALNE):

"Mówili, że jak przeżyje, to będzie cud" (Frag. Uwaga TVN z 19.10.2016)

"Mówili, że jak przeżyje, to będzie cud" (Frag. Uwaga TVN z 19.10.2016)

Autor: wini / Źródło: TVN24 Kraków

Czytaj także: