Sąd Rejonowy w Gorlicach nieprawomocnie skazał Karola F. za spowodowanie wypadku, w którym zginęła 18-letnia Angelika Purgal. Do wypadku doszło w czerwcu 2018 roku, ale prokuratorom długo nie udawało się zebrać dowodów wystarczających do ukończenia śledztwa. Wszystko przez to, że w momencie tragedii w pojeździe był też brat bliźniak Karola, który ma identyczne DNA.
Wyrok został ogłoszony w środę. Karol F. ma spędzić w celi sześć najbliższych lat. Nieprawomocny wyrok zabrania mu też prowadzenia samochodów mechanicznych do końca życia. Skazany ma zapłacić 15 tysięcy złotych zadośćuczynienia na rzecz matki dziewczyny i 10 tysięcy na rzecz ojca.
W uzasadnieniu sędzia Jerzy Augustyn wskazywał, że skazany był w momencie wypadku pod wpływem alkoholu i amfetaminy. - Jechał zbyt szybko, a opony były w fatalnym stanie. Nie dostosował prędkości do warunków i doprowadził do wypadku - podkreślał sędzia.
Wskazał, że materiał dowodowy zgromadzony przez prokuraturę "nie budził wątpliwości". - Sąd podzielił opinię biegłych, że to skazany siedział za kierownicą. Wykluczona została wersja podawana przez oskarżonego i jego brata, że autem kierowała Angelika - podkreślał sędzia Augustyn.
O szczegółach śledztwa, opiniach biegłych i tym kluczowym elemencie, który zapewnił przełom w sprawie można przeczytać w artykule "Dwóch bliźniaków, identyczne DNA. Wreszcie jest przełom w sprawie śmierci Angeliki".
Ekstremalnie trudne śledztwo
O tej sprawie na tvn24.pl informowaliśmy wielokrotnie. Angelika Purgal zginęła 25 czerwca 2018 roku na tylnym siedzeniu srebrnego audi. Auto wypadło z drogi w Krużlowej Niżnej (województwo małopolskie), uderzyło w nasyp ziemny i kilkukrotnie koziołkowało.
Śledztwo - jak przyznawali śledczy - było trudne. Prokuratura była przekonana, że prowadził jeden z braci F., ale zdawała sobie sprawę, że nie ma mocnych dowodów. Bo obaj bracia to jednojajowi bliźniacy. Wyglądają identycznie i mają identyczne DNA.
Badania DNA, analiza śladów krwi oraz obrażeń uczestników tragedii nic nie dały. Nikt w audi nie miał zapiętych pasów, mogli więc swobodnie przemieszczać się we wnętrzu koziołkującego auta. Jedynym pewnikiem było to, że na tylnym fotelu siedziała Angelika. Zginęła na miejscu, gdy uderzyła głową w sufit samochodu.
Osiemnaście włókien
Ostatecznie jednak prokuratorzy wskazali, że za śmierć Angeliki musi odpowiedzieć Karol F. Przesądzające dla śledczych okazały się fragmenty włókien, które zabezpieczono we wnętrzu auta, o czym informowaliśmy w tvn24.pl w lutym.
- Chodzi konkretnie o pięć czerwonych włókien, które odnaleziono na oparciu fotela. To włókna, które mogą pochodzić z czerwonej bluzy, w którą ubrany był Karol - mówi Sławomir Korbelak, zastępca prokuratora rejonowego w Gorlicach.
Oskarżonego obciąża - jak dodaje prokurator - też sześć czerwonych włókien odnalezionych na przedniej poduszce powietrznej kierowcy i siedem innych zabezpieczonych na bocznej poduszce powietrznej kierowcy.
- O ile włókna z poduszki powietrznej przedniej i z oparcia fotela mogą pochodzić z bluzy, to te zabezpieczone na bocznej poduszce powietrznej są całkowicie zgodne z dzianiną, w którą ubrany był Karol - dodaje prokurator.
Karol, a nie Kamil
Prokuratura w akcie oskarżenia podkreślała, że opiera się na bardzo solidnej ekspertyzie: bawełniane włókna znaleźli pracownicy laboratorium kryminalistycznego w Krakowie, ale potem wyniki ich pracy zweryfikowali i potwierdzili też eksperci z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. dra Jana Sehna. Przygotowana w ten sposób przełomowa opinia - jak podkreśla prokurator - nie tylko wskazuje, że Karol siedział za kierownicą, ale też, że Kamil musiał w krytycznym momencie siedzieć na fotelu pasażera. Na poduszce powietrznej, która wystrzeliła ze schowka przed Kamilem, znaleziono bowiem jedenaście granatowych włókien bawełny.
Na poduszce powietrznej znaleziono też żółty barwnik - identyczny z tym, którym zabarwiono nadruk na granatowej bluzie Kamila. To jednak nie koniec - brat oskarżonego miał na prawej nogawce spodni przetopione fragmenty plastiku, z którego wykonany był schowek pasażera. Do przeniesienia musiało dojść - jak przekazywali biegli - podczas "wysokoenergetycznego uderzenia" - czyli w momencie, kiedy rozpędzony samochód wypadł z drogi i rozbił się o nasyp ziemi.
Bez przeprosin
Karol nie przyznawał się do winy. W czasie pierwszej rozprawy (potem jawność została wyłączona przez sąd na czas przesłuchiwania świadków) twierdził, że nie pamięta momentu wypadku.
Był w stanie przypomnieć sobie jedynie moment, w którym "wystrzeliła poduszka powietrzna kierowcy". Potem - jak twierdził - miał przebłysk pamięci, kiedy "kucał w krzakach niedaleko rozbitego auta".
- Potem już pamiętam, że pod dom podjechali policjanci i mnie zatrzymali. Powiedzieli, że Angelika nie żyje. Próbowali mi wmówić, że to ja prowadziłem, bo fotel kierowcy był pusty, a Angelika była z tyłu - wyjaśniał.
Treść wszystkich tych wyjaśnień podtrzymał we wtorek przed sądem. Innymi słowy: nadal, trzy lata i dziewięć miesięcy po zdarzeniu, zaprzecza, że kierował i winą za spowodowanie wypadku obarczał zmarłą Angelikę.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PSP Nowy Sącz