W czwartek sąd uznał Macieja Maleńczuka za winnego naruszenia nietykalności osobistej uczestnika antyaborcyjnej demonstracji i wyznaczył grzywnę. Muzyk twierdzi jednak, że nie uderzył mężczyzny, jedynie odepchnął antyaborcyjny banner, następnie odepchnął też działacza, który do niego podbiegł.
Wyrok, który zapadł przed krakowskim sadem rejonowym, został ogłoszony bez obecności dziennikarzy. Decyzję o niewpuszczeniu mediów na salę rozpraw sąd tłumaczył sytuacją epidemiczną. Maleńczuk ma zapłacić sześć tysięcy złotych grzywny, tysiąc złotych zadośćuczynienia dla poszkodowanego, a także pokryć koszty zastępstwa procesowego strony przeciwnej. Wyrok jest nieprawomocny.
Demonstracja
W sprawie chodzi o wydarzenia z grudnia 2016 r., kiedy na Rynku Głównym w Krakowie odbywał się zorganizowany przez Partię Razem protest przeciwko wypowiedzeniu przez rząd konwencji antyprzemocowej.
Nieopodal antyaborcyjną demonstrację zorganizowała Fundacja Pro-Prawo do Życia. Uczestniczyło w niej pięć osób. Jeden z wolontariuszy tej organizacji miał wówczas zostać przez obecnego na miejscu Macieja Maleńczuka uderzony w żuchwę.
Muzyk twierdzi jednak, że nie uderzył mężczyzny, a jedynie odepchnął antyaborcyjny banner, a następnie odepchnął też działacza, który do niego podbiegł.
Proces w tej sprawie ruszył w połowie września 2018 r. Wcześniej umorzony został proces o publiczne znieważenie, wytoczony pro-liferowi przez Maleńczuka. Biegli uznali, że działacz cierpi na chorobę, w wyniku której w momencie zdarzenia nie rozpoznawał znaczenia swojego czynu ani nie mógł pokierować swoim zachowaniem. Na tej podstawie sąd musiał umorzyć postępowanie. Mężczyzna nie będzie ponosił odpowiedzialności karnej.
Źródło: PAP, TVN24