Szpitale toną w dokumentacji covidowych pacjentów. "System nie nadąża za życiem"

lozka szpitalne
Trudna sytuacja w systemie ochrony zdrowia
Źródło: TVN24
Pobranie wymazu od pacjenta z podejrzeniem COVID-19 zajmuje dwie-trzy minuty, a wypełnienie stosownych dokumentów 20 do 30 minut. O formularzach, w których toną pracownicy ochrony zdrowia, na antenie TVN24 mówił Jerzy Friediger, dyrektor Szpitala im. Stefana Żeromskiego w Krakowie.

Szpital zarządzany przez Friedigera został już odwiedzony przez żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej, mających wykonać spis dostępnych łózek covidowych.

- Nie chowam (łózek covidowych), chociaż trochę wstyd mi się do tego przyznać, bo wszyscy są przekonani, że wszystkie szpitale chowają łóżka. Wszystkie łóżka szpitalne są dostępne dla chorych – zapewnił dyrektor krakowskiego szpitala. - Przyszło do nas trzech bardzo sympatycznych panów z wojska, nie robią wrażenia, jakby przyszli nas kontrolować i myślę, że nie taka jest intencja.

OGLADAJ TVN24 W INTERNECIE >>>

Pytany o to, czy nie rozsądniej byłoby włączyć żołnierzy WOT w działania szpitala i powierzyć im na przykład wypełnianie dokumentów lub pomoc przy dużo ważących pacjentach, przyznał, że "panowie, którzy przyszli, byli chętni do takiej pracy, ale dowódcy im zakazali". - Ich zadaniem jest wypełnianie jednej z wielu tabel, które mamy do wypełnienia. Tabele to najlepszy sposób na leczenie pacjentów z COVID-19, im więcej wypełnionych tabel, tym więcej pacjentów będzie zdrowszych – zauważył sarkastycznie rozmówca TVN24.

Ponad 25 tysięcy nowych zakażeń. Zmarło 330 osób.

"Zanim ktoś zdąży skorzystać z tych danych, to one już się zmienią"

Liczba dokumentów, które muszą wypełniać pracownicy szpitali, przytłacza. - Pobranie testu to są dwie albo trzy minuty. Wypełnienie dokumentacji zajmuje 20 do 30 minut – wyjaśnia dyrektor.

Jak podkreśla Friediger, konieczne jest ograniczenie ilości dokumentacji, powielającej te same dane. – Gdyby ktoś wymyślił jedną tabelę, którą wypełniamy dwa albo trzy razy dziennie, z której mogliby korzystać wszyscy, którzy potrzebują danych, toby było logiczne i słuszne – wskazuje dyrektor.

Zdaniem Friedigera, "system nie nadąża za życiem". Nawet jeśli będziemy raportować co trzy godziny, to zanim ktoś zdąży skorzystać z tych danych, to one już się zmienią, bo wszystko dzieje się dynamicznie – tłumaczy nasz rozmówca.

KORONAWIRUS W POLSCE. RAPORT TVN24.PL

Czytaj także: