Na mszy w kościele w Kątach (województwo małopolskie) było ponad pięć razy więcej wiernych, niż pozwalały na to obostrzenia wynikające z pandemii COVID-19. Ktoś o tłumie w kościele powiadomił policję. A po jej interwencji w ogłoszeniach parafialnych znalazła się informacja: "Donosicielstwo jest grzechem śmiertelnym (...). Donosicielstwo stoi w jawnej sprzeczności z miłością bliźniego".
Msza, na której pojawiło się znacznie więcej wiernych niż pozwalały na to restrykcje, obowiązujące w związku z pandemią choroby COVID-19, odbyła się przed świętami Bożego Narodzenia w parafii św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Marii Panny w Kątach. Ktoś zaniepokoił się przekroczeniem limitów wiernych i tłumem panującym w świątyni i anonimowo powiadomił o sprawie policję. OGLĄDAJ NA ŻYWO W TVN24 GO >>>
160 osób zamiast 30
Funkcjonariusze przyjechali na miejsce i policzyli osoby wychodzące z kościoła. - Było ich 160, a mając na uwadze ówczesne przepisy w kościele powinno przebywać 30 osób - mówi Sebastian Gleń, rzecznik prasowy małopolskiej policji. Policjanci o sprawie poinformowali sanepid. A ten zdecydował, że proboszcza ukarze mandatem. Proboszcz parafii św. Józefa Oblubieńca NMP w Kątach od decyzji o nałożeniu na niego kary pieniężnej odwołał się do małopolskiego sanepidu. Tam odwołanie - jak informuje Piotr Pokrzywa z małopolskiego sanepidu - jest obecnie analizowane.
"Donosicielstwo jest grzechem śmiertelnym"
Ksiądz nie tylko nie przyjął mandatu i pozwolił na złamanie pandemicznych obostrzeń, ale później w ogłoszeniach parafialnych zamieścił - jak opisuje krakowska "Gazeta Wyborcza" - informację: "Donosicielstwo jest grzechem śmiertelnym, o którym bardzo rzadko się mówi, jeszcze rzadziej się z niego spowiada. Donosicielstwo stoi w jawnej sprzeczności z miłością bliźniego. Donosiciel, czyli kapuś, szpicel, to jak człowiek trędowaty, którego należy odizolować od ludzi zdrowych i prosić Jezusa o uzdrowienie, jak to było w dzisiejszej Ewangelii".
Jak przekazał ks. Ryszard Stanisław Nowak, rzecznik biskupa tarnowskiego, kuria diecezjalna podjęła się zbadania tego, co stało się w kościele w Kątach. - Łamanie obowiązujących przepisów sanitarnych ma swoje konsekwencje, z którymi trzeba się liczyć. Do wszystkich parafii w diecezji wielokrotnie były wysyłane komunikaty przypominające o obowiązujących przepisach sanitarnych oraz wprowadzonych limitach osób - podkreśla ks. Nowak. I dodaje, że "stosowne informacje zostały także umieszczone na drzwiach kościołów". CZYTAJ RAPORT TVN24.PL O KORONAWIRUSIE Jednocześnie rzecznik biskupa tarnowskiego przyznaje, że księża są w trudnej sytuacji. - Z jednej strony mają świadomość konieczności przestrzegania obowiązujących norm, a z drugiej strony mają obowiązek zapewnić wiernym należny im dostęp do sprawowania kultu - mówi ks. Nowak. I podkreśla, że kapłani nie mogą zabronić nikomu wstępu do świątyni, ani z niej siłowo usuwać wiernych. - Wierni mają prawo do swobodnego dostępu do liturgii i sakramentów, którego nie można im odmówić, zwłaszcza, że stan pandemii trwa już prawie rok - przekazał ksiądz rzecznik. Marcin Kwaśny, reporter TVN24, chciał o sprawę zapytać proboszcza parafii. - Od rana próbujemy skontaktować się z księdzem proboszczem, ale na razie te próby pozostają bez odpowiedzi - relacjonował Kwaśny.
Źródło: TVN24 Kraków, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Google Maps