Prawie dwustu ratowników medycznych z całej Polski protestuje przed Centrum Onkologii w Kielcach. Stoją murem za swoimi pięcioma kolegami po fachu, którzy zostali zwolnieni dyscyplinarnie za rzekome donosy. Według ratowników, prawdziwym powodem zwolnień jest założenie przez nich związku zawodowego.
- To zarzuty nieuczciwe i bezzasadne. Nikt z nas nie pisał donosów i nie rozmawiał z Ministerstwem Zdrowia. Naszym zdaniem powody zwolnień są inne. Przy Świętokrzyskim Centrum Ratownictwa Medycznego powstał niedawno związek ratowników medycznych. Dyrekcja przestraszyła się mocnej grupy. Tymi zwolnieniami chce zastraszyć ratowników - mówi jeden z protestujących.
Zwolnienia za donosy
Trzech ratowników medycznych zwolniono ze Świętokrzyskiego Centrum Ratownictwa Medycznego w okresie Bożego Narodzenia, kolejnych dwóch w styczniu. W uzasadnieniu zwolnień napisano, że ich podstawą było "ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych i rażące naruszenie zasady zaufania oraz lojalności w stosunkach pracowniczych".
- Zostałem ściągnięty do pracy w Wigilię, w dniu, w którym urodziło mi się dziecko. I to tylko po to, aby mogli wręczyć mi wypowiedzenie. To było dla mnie totalne zaskoczenie, trudno mi się pozbierać - mówi jeden ze zwolnionych ratowników.
Mężczyzna dodaje, że nie miał okazji rozmawiać z dyrektor Centrum - Martą Solnicą - więc nie wie, czego dotyczyły anonimy, za które został zwolniony, ani ile ich było.
- My jako związek odcięliśmy się od tych rzekomych donosów. To dla nas zupełnie niezrozumiała sytuacja. Pewnie chodzi o to, że założyliśmy związek i zaczęliśmy pytać między innymi o sytuację finansową ratowników - dodaje zwolniony ratownik.
Oświadczenie dyrektor
W poniedziałek dyrektor Marta Solnica przebywała na urlopie. W przesłanym kilka dni wcześniej do lokalnych mediów oświadczeniu możemy przeczytać, że "zwolnienie pięciu ratowników w żaden sposób nie zaburzyło pracy pogotowia ratunkowego". Solnica dodaje także: "z uzyskanych przez dyrekcję informacji potwierdzonych dowodami wynikało, że grupa ratowników, w której najbardziej zaangażowani byli zwolnieni ratownicy, jest odpowiedzialna za oszczercze anonimy i plany dalszych działań, mających na celu destabilizację pogotowia. Uzyskane dowody na metody ich działania doprowadziły do natychmiastowego rozwiązania z nimi umowy o pracę".
Sprawa w sądzie pracy
W trakcie protestu związkowcy spotkali się z marszałkiem województwa świętokrzyskiego.
- Marszałek ma porozmawiać z dyrekcją. Musi zapoznać się z rzekomymi dowodami, których na razie nikt, poza panią dyrektor, nie zna - mówi reporterowi TVN24 jeden z ratowników.
Sporem ratowników z dyrekcją Centrum zajmuje się prokuratura oraz sąd pracy. Ten rozstrzygnie, czy były podstawy do wypowiedzenia umowy ratownikom. Pierwsza rozprawa odbędzie się 14 marca.
Autor: kk/gp / Źródło: TVN24 Kraków, "Scyzoryk się otwiera", Wyborcza Kielce
Źródło zdjęcia głównego: tvn24