Znalazła w lodówce babeczkę, którą zostawił tam jej syn. Po zjedzeniu przysmaku poczuła się na tyle źle, że trafiła do szpitala. Okazało się, że wypiek był "wzbogacony" marihuaną.
Zdarzenie miało miejsce w środę w Busku-Zdroju (Świętokrzyskie). Dzielnicowy z tamtejszej komendy policji zauważył na jednej z ulic zbiegowisko. Okazało się, że jedna z kobiet potrzebowała pomocy i wezwano do niej karetkę.
- Mąż 63-latki będący na miejscu oświadczył, że żona poczuła się źle po zjedzeniu babeczki, która znajdowała się w lodówce. Jej stan był na tyle poważny, że postanowił zawieźć ją do szpitala. W pewnym momencie musieli nawet przerwać podróż i wezwać pomoc na miejsce – przekazał Maciej Ślusarczyk, oficer prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach.
Zatrzymany 37-latek
Pozostałe ciastka mężczyzna zabrał z domu, aby pokazać je lekarzowi. - Dzielnicowy poinformował o całej sytuacji dyżurnego. Pojawiło się podejrzenie, że zjedzone ciastka mogą zawierać nielegalne substancje. Do akcji wkroczyli kryminalni, którzy na miejscu wykonali wstępne badanie. Tester wykazał, że ciastka zawierają marihuanę – dodał funkcjonariusz.
Okazało się, że słodycze mogą należeć do syna 63-latki. - Policjanci odwiedzili miejsce jego zamieszkania. 37-latek został zatrzymany. Mężczyzna nie potrafił wyjaśnić, skąd w lodówce wzięły się te niecodzienne dania – zaznaczył.
Policjanci pracują nad wyjaśnieniem wszystkich okoliczności tej sprawy. Babeczki trafiły do laboratorium.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Świętokrzyska policja