Demonstranci powiesili na symbolicznych szubienicach zdjęcia europosłów PO, którzy zagłosowali za rezolucją Parlamentu Europejskiego w sprawie praworządności w Polsce. Śledztwo ciągnie się od roku, bo - jak twierdzi prokuratura - pojawił się drugi wątek. Po manifestacji europosłowie dostawali groźby, telefoniczne i przez internet, także z adresów IP poza Polską.
Sobota 25 listopada 2017 roku, Plac Sejmu Śląskiego w Katowicach, centrum miasta.
Przy pomniku Wojciecha Korfantego zebrało się około 70 przedstawicieli środowisk narodowych (dane policji). Zgromadzenie zgłoszono pod nazwą "Stop współczesnej Targowicy".
Organizatorzy powiesili na symbolicznych szubienicach zdjęcia sześciu europosłów, którzy zagłosowali za rezolucją Parlamentu Europejskiego w sprawie praworządności w Polsce. Jak mówili w lokalnym portalu, to była spontaniczna akcja.
Pięć dni i dopiero śledztwo
Happening zabezpieczali policjanci. Monitorowali, ale nie interweniowali. Po manifestacji przeanalizowali nagrania z monitoringu miejskiego i kamery policyjnej, ustalili tożsamość wszystkich uczestników, następnie na trzeci dzień, w poniedziałek przekazali materiał prokuraturze okręgowej.
Prokurator jednak we wtorek zwrócił dokumentację policji z poleceniem uzupełnienia. Chodziło o przesłuchanie świadka - prawdopodobnie jednego z uczestników. Było mało czasu - wedle procedur decyzja o wszczęciu śledztwa musiała zapaść w ciągu pięciu dni od zdarzenia.
W ostatni wieczór przed terminem policjanci spełnili żądania prokuratury.
Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa zgłosił także śląski oddział Komitetu Obrony Demokracji. Narodowcy, ich zdaniem, stosowali groźby bezprawne pod adresem osób o innym światopoglądzie oraz nawoływali do nienawiści.
Wreszcie po pięciu dniach 29 listopada prokuratura okręgowa w Katowicach wszczęła śledztwo, które trwa do dzisiaj. Cały czas też prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko konkretnym osobom.
Rok i wciąż nie ma zarzutów
W ostatnich dniach prokurator prowadzący śledztwo zawnioskował o jego przedłużenie. Prokurator regionalny zgodził się na przedłużenie o pół roku.
Marta Zawada-Dybek, rzeczniczka prokuratury okręgowej w Katowicach wyjaśniła, że powodem jest drugi wątek, który pojawił się w śledztwie - dotyczący gróźb karalnych.
Europosłowie w trakcie przesłuchania powiedzieli, że po manifestacji dostawali groźby (telefonicznie, przez internet, korespondencyjnie). Ustalane są personalia osób, które wysyłały groźby. Niezbędna była międzynarodowa pomoc prawna, bo część wysłana została z adresów IP poza Polską.
Przesłuchano wszystkich organizatorów manifestacji a także jej aktywnych uczestników (osoby które ustawiały szubienice, wieszali zdjęcia, przemawiały). Przesłuchano policjantów, którzy byli na miejscu. Także pokrzywdzonych, czyli europosłów. Składali oni zeznania na przełomie stycznia i lutego w czasie telekonferencji.
Wreszcie przesłuchano także ich pracowników - zwykle to oni siedząc w biurach odbierali telefony z pogróżkami.
Za groźby można trafić do więzienia na pięć lat.
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN