W Sosnowcu oznakowany radiowóz został ostrzelany z pistoletu pneumatycznego. Pociski okazały się plastikowe, ale zdarzenie mogło się dla strzelca skończyć tragicznie. - Policjanci mogli użyć broni służbowej - zaznacza rzecznik policji.
Do niebezpiecznego zdarzenia doszło w sobotę około 19.30 w Sosnowcu w województwie śląskim.
- Policjanci przejeżdżali radiowozem ulicą Robotniczą. Widzieli grupę osób siedzących na ławkach. Zauważyli, że jedna z osób wychyla się zza pleców drugiej i mierzy do nich z przedmiotu przypominającego broń. Usłyszeli odgłos uderzeń w maskę radiowozu - opisuje Tomasz Mogielski, rzecznik sosnowieckiej policji.
"Nie widzieli, czy ktoś mierzy z atrapy, mogli odpowiedzieć strzałami z broni palnej"
Policjanci wysiedli z radiowozu i podbiegli do grupy - 42-latek, dobrze znany policji z wielu przestępstw, schował pistolet pneumatyczny do torby i na początku wszystkiemu zaprzeczał. Potem tłumaczył, że strzelał dla żartu - mówi Mogielski.
Pistolet okazał się zabawką, a naboje - plastikowymi kulkami. Jednak, jak mówi rzecznik, całe zdarzenie mogło się źle skończyć. W radiowozie były uchylone okna, plastikowa kulka mogła trafić policjantów w oko. A strzelający mógł, jak przyznaje Mogielski, nawet zginąć.
- Policjanci nie widzieli z kilku metrów, zwłaszcza że był to wieczór, czy ktoś mierzy do nich z atrapy, czy z prawdziwej broni. Mogli użyć broni służbowej. Mogło to się skończyć tragicznie. Czas na reakcję to ułamki sekund. Mierzenie do policjantów to zawsze bardzo nierozsądne zachowanie - wyjaśnia rzecznik.
42-latek został zatrzymany. Usłyszał zarzut czynnej napaści na policjantów i został objęty dozorem policyjnym. Grozi mu nawet 10 lat więzienia. Jak mówi Mogielski, wiedział, co robił, radiowóz był oznakowany.
mag
Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: śląska policja