Napadali na mieszkańców z użyciem paralizatora, kneblowali, krępowali taśmą klejącą. Prokuratura ustaliła, że na ich czele stał Janusz K., pseudonim "Mistrz", który w 2014 wyszedł na wolność po wyroku za podobne przestępstwa. Według śledczych szybko wrócił do dawnych praktyk. I znów był wyjątkowo brutalny. Wkrótce po raz drugi stanie przed sądem.
W środę w Częstochowie miał rozpocząć się proces członków zorganizowanej grupy przestępczej, która przez miesiące terroryzowała mieszkańców regionu częstochowskiego. Są oskarżeni o brutalne pobicia z użyciem paralizatora, kneblowaniem, krępowaniem taśmą klejącą.
Według śledczych kierował nimi Janusz K., pseudonim "Mistrz" - jedna z najniebezpieczniejszych postaci częstochowskiego świata przestępczego.
Wpadł, wyszedł na wolność i znowu się zaczęło
Mężczyzna był już skazany za podobne przestępstwa. Niemal przed 20 laty stanął na czele gangu wyspecjalizowanego w ograbianiu kantorów i mieszkań pod pretekstem policyjnych rewizji. Gdy napotykali opór, nie patyczkowali się z ofiarami. Skuwali ludzi kajdankami, wrzucali do samochodu i wywozili do lasu. Tam zostawiali ofiary przykute do drzew lub skrępowane na ziemi.
"Mistrz" wpadł w 2004 roku, na wolność wyszedł w 2014.
I zaczęła się kolejna seria brutalnych napadów.
"Dawaj kasę, to jest napad"
29 kwietnia 2016 r. w Opatowie w powiecie kłobuckim dwaj mężczyźni wtargnęli do domu, w którym były dwie kobiety - matka i córka. Prokuratura ustaliła, że to byli Janusz K. i Jacek B. Napastnicy taśmą klejącą zakleili kobietom usta, skrępowali ręce i nogi oraz zażądali pieniędzy.
- Dawaj kasę, to jest napad, krzyczeli i ściągnęli mnie z łóżka - opowiedziała nam pani Barbara. Gdy próbowała się oswobodzić, jeden z mężczyzn (wg prokuratury Jacek B.) uderzył ją pięścią w twarz. Napastnicy nie oszczędzili również jej matki, chorej na stwardnienie rozsiane. Przywiązali ją do krzesła. Po przeszukaniu domu skradli około 47 tys. zł oraz złotą biżuterię.
Kolejny raz uderzyli 22 sierpnia 2016.
Z ustaleń śledczych wynika, że tego dnia "Mistrz" podwiózł samochodem Mariusza M. i Jarosława S. pod dom mieszkanki Częstochowy. K. - jak przed laty - czekał na zewnątrz, a koledzy weszli do środka. Mariusz M. i Jarosław S. zakneblowali kobiecie usta i skrępowali ręce taśmą klejącą. M. postraszył ofiarę paralizatorem, uderzył pięścią w twarz. Bandyci zabrali pieniądze, biżuterię i zegarek o łącznej wartości około 6 tys. zł.
Ciąg dalszy ustaleń prokuratury: 19 września i 5 października 2016 ci sami sprawcy dopuścili się rozbojów w salonach gier w Konopiskach i Poczesnej. W każdym z tych przypadków Janusz K. czekał na Mariusza M. i Jarosława S. w samochodzie zaparkowanym w pobliżu. Po wejściu do salonów gier sprawcy krępowali pracowników i zabierali pieniądze z kasy oraz automatów.
Jak ustalili śledczy, w jednym z napadów Mariusz M. użył paralizatora elektrycznego. W wyniku rozbojów sprawcy skradli 2 i 4 tys. zł.
Kolejny zarzut w akcie oskarżenia: 16 września 2016 roku Mariusz M. oraz Przemysław J. i Krzysztof J. napadli na salon gier w Blachowni. Skrępowali pracownika obsługi i ukradli ok. 5 tys. zł. 28 września 2016 r. ci sami bandyci oraz Piotr Z. obrabowali sklep przy ul. Festynowej w Częstochowie. Ekspedientka została wepchnięta na zaplecze, zginęła kasetka, w której było 1300 zł.
Proces nie ruszył, ponieważ na pierwszą rozprawę w środę nie stawił się jeden z oskarżonych, który odpowiada z wolnej stopy. Pozostali są aresztowani. Niektórzy przyznali się do zarzutów. Za rozboje grozi im od 2 do 12 lat pozbawienia wolności
Następny termin rozprawy wyznaczony w maju.
Autor: mag/kv/jb / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice