Sędzia piła, jechała, dachowała. Straciła pół pensji - pięć miesięcy później

Pijana sędzia dachowała
Pijana sędzia dachowała

Sędzia Beata B. spowodowała kolizję po pijanemu. Od tego czasu nie mogła orzekać, ale pieniądze dostawała jak dotąd. Teraz się to zmieni - pięć miesięcy po zdarzeniu obniżono zawieszonej w obowiązkach sędzi pensję o połowę.

O decyzji poinformował Robert Kirejew, rzecznik Sądu Apelacyjnego w Katowicach.

- Sąd podjął uchwałę o zawieszeniu sędzi w czynnościach zawodowych do czasu zakończenia postępowania dyscyplinarnego oraz o obniżeniu jej pensji o 50 procent - powiedział w rozmowie z TVN24.W maju tego roku 53-letnia Beata B. doprowadziła do kolizji na skrzyżowaniu ul. Wandy i Szwendy w Chorzowie.

Beata B., była przewodnicząca wydziału cywilnego w Sądzie Rejonowym w Siemianowicach Śląskich, będzie otrzymywać połowę wynagrodzenia. W maju tego roku po pijanemu spowodowała kolizję. Miała - jak podawała policja - 2,4 promila alkoholu w organizmie, kiedy zignorowała znak "Stop" i uderzyła w prawidłowo jadącego opla.

Samochód Beaty B. dachował. Na szczęście nikt poważnie nie ucierpiał.

Dwa postępowania

Wobec Beaty B. toczą się dwa postępowania. Pierwsze to postępowanie karne, bo 53-latka dopuściła się przestępstwa, kiedy wsiadła za kierownice samochodu w stanie nietrzeźwości.

Drugie prowadzi rzecznik dyscyplinarny Sądu Okręgowego w Katowicach, nadrzędnego wobec sądu w Siemianowicach. W sprawach funkcjonariuszy publicznych można go porównać do prokuratora w sprawach karnych zwykłych obywateli. To postępowanie rozstrzygnie, czy Beata B. nadal będzie sędzią.

Decyzję podejmie Sąd Apelacyjny (czyli dyscyplinarny w tej sprawie) w Katowicach.

Od momentu wypadku 53-latka nie chodziła do pracy i nie wydawała wyroków. Do dzisiaj zarabiała tyle, co przed kolizją. Nieoficjalnie - około 10 tys. złotych.

Najwyższa kara: wyrzucenie

Beata B. po kolizji straciła prawo jazdy. Tego samego dnia prezes Sądu Okręgowego w Katowicach wszczął procedurę jej odwołania. Z dnia na dzień przestała być przewodniczącą wydziału i została odsunięta od jakichkolwiek czynności służbowych.

- Odtąd nie może orzekać, nie powinna w ogóle pojawiać się w sądzie - mówił Robert Kirejew, rzecznik Sądu Apelacyjnego w Katowicach.

Pierwsza decyzja o przerwie w pracy Beaty B. miała charakter doraźny. Rzecznik dyscyplinarny Sądu Okręgowego w Katowicach następnie złożył wniosek o tymczasowe zawieszenie w czynnościach służbowych do 13 listopada.

Wniosek został rozpatrzony pozytywnie 13 września. Dopiero, bo prócz procedury zadecydował sezon urlopowy. Przez trzy miesiące nie dało się zebrać składu sędziowskiego. Następnie rzecznik zawnioskował o przedłużenie zawieszenia do zakończenia postępowania dyscyplinarnego oraz równocześnie o obniżenie pensji pani sędzi.

Jak mówił Kirejew, procedura nie pozwalała złożyć takiego wniosku zaraz po przestępstwie ani z pierwszym wnioskiem o zawieszenie w pracy.

Najsurowsza karą, jaką może orzec Sąd Apelacyjny wobec Beaty B., to wydalenie z zawodu.

Bez zarzutów

Sędzia Beata B. ciągle nie ma statusu osoby podejrzanej.

Prokuratura Krajowa, która powinna przedstawić jej zarzuty, najpierw musi wystąpić o uchylenie immunitetu. - Dotąd tego nie zrobili - dowiedzieliśmy się od Roberta Kirejewa, rzecznika Sądu Apelacyjnego w Katowicach.

Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź

Czytaj także: