Sąd Okręgowy w Rybniku utrzymał w środę karę sześciu miesięcy więzienia w zawieszeniu dla Barbary K., która w czerwcu 2019 roku, podczas zdawania egzaminu na prawo jazdy, śmiertelnie potrąciła egzaminatora na placu manewrowym rybnickiego ośrodka ruchu drogowego.
Sąd odwoławczy, rozpoznający apelację od wyroku sądu rejonowego, uznał, że do wypadku przyczynił się także sam egzaminator, który, próbując zatrzymać kobietę, znalazł się na torze jazdy samochodu.
Proces z wyłączeniem jawności
Do wypadku doszło 24 czerwca 2019 roku na placu egzaminacyjnym Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego przy ulicy Ekonomicznej w Rybniku. 68-letnia kobieta, która zdawała egzamin na prawo jazdy, potrąciła 35-letniego egzaminatora. Mężczyzna zmarł na skutek odniesionych obrażeń. W pierwszej instancji kobieta została skazana na pół roku więzienia w zawieszeniu. Sąd rejonowy uznał, że w chwili tragedii oskarżona miała w znacznym stopniu ograniczoną poczytalność. Wymierzył kobiecie 4 tysiące złotych grzywny i wydał zakaz prowadzenia pojazdów na 10 lat. Musiała też pokryć koszty ustanowienia pełnomocnika przez oskarżycieli posiłkowych i koszty sądowe.
Od tamtego orzeczenia odwołała się zarówno prokuratura, która uznała karę za rażąco łagodną, pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych, jak i obrona. Proces, zarówno w pierwszej, jak i w drugiej instancji, odbywał się w wyłączeniem jawności. Ogłoszenie wyroku w środę, ze względu na ograniczenia epidemiczne, także odbywało się bez udziału publiczności. O jego treści poinformowali przedstawiciele sądu.
Sąd odwoławczy zmienił wyrok sądu I instancji, przyjmując, że oskarżona nieumyślnie doprowadziła do wypadku drogowego w ten sposób, że potrąciła Łukasza O., który poniósł śmierć na miejscu. Sąd okręgowy uznał zarazem, że sam egzaminator swoim zachowaniem przyczynił się do wypadku - "podjął obiektywnie nieracjonalne działania mające na celu zatrzymanie pojazdu kierowanego przez oskarżoną, w wyniku czego znalazł się na torze jazdy tego pojazdu". W pozostałym zakresie wyrok sądu rejonowego został utrzymany w mocy.
Orzeczona przez sąd kara pozbawienia wolności jest najłagodniejsza z możliwych za zarzucane jej przestępstwo – może za nie grozić od sześciu miesięcy do 8 lat więzienia.
"Cały czas naciskała na pedał gazu"
Podczas śledztwa i po przedstawieniu zarzutu spowodowania wypadku w ruchu lądowym ze skutkiem śmiertelnym kobieta odmówiła składania wyjaśnień. Nie chciała nawet powiedzieć, czy przyznaje się do winy. Prokuratura oparła się na nagraniach z monitoringu, który zarejestrował przebieg wypadku, zeznaniach świadków oraz opinii biegłego, który wskazał, że samochód, którym jechała kobieta, podczas egzaminu był sprawny.
Jak wynika z opisu zarzutu, do tragedii doszło, kiedy egzaminowana miała przejechać samochodem po łuku wyznaczonym na placu egzaminacyjnym. Nie zatrzymała się w wyznaczonym miejscu, a po potrąceniu pachołka z tyczką gwałtownie przyspieszyła. Potrąciła mężczyznę, który wyszedł z innego pojazdu egzaminacyjnego i - widząc, co się dzieje - chciał zareagować. Zmarł na miejscu w wyniku doznanych obrażeń.
Biegły z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych potwierdził, że 68-latka podczas jazdy do przodu łukiem przez cały czas naciskała na pedał gazu, zamiast zatrzymać się przed pachołkiem. Kobieta jechała samochodem zaledwie 11 sekund, egzaminator, który stanął na torze jazdy, miał tylko 1,5 sekundy na reakcję.
W przebadanej po wypadku krwi 68-latki nie było alkoholu ani substancji psychotropowych. Natomiast zidentyfikowano lek. Po uzyskaniu dodatkowych materiałów biegli wydali ostateczną opinię, że stężenie leku w organizmie kobiety było poniżej stężeń terapeutycznych i w związku z tym nie miał on wpływu na sprawność psychomotoryczną kierującej.
W śledztwie badano też przebieg szkolenia 68-latki. Z dokumentacji wynika, że kobieta rozpoczęła naukę jazdy samochodem w kwietniu 2018 roku i zakończyła w czerwcu, ale instruktor stwierdził, że potrzebuje dodatkowych jazd. Przeszła je i zdała egzamin wewnętrzny – praktyczny i teoretyczny – na początku sierpnia 2018. Później podchodziła do egzaminu teoretycznego. Zdała za piątym razem, w styczniu 2019. Do egzaminu praktycznego podeszła w czerwcu.
Prokuratorzy już na początku śledztwa zaznaczali, że nie był to typowy wypadek na drodze - do tragedii doszło na placu manewrowym, a sprawcą jest osoba, która jeszcze nie zdobyła prawa jazdy. Mimo takich okoliczności uznali, że obowiązujące przepisy oraz orzecznictwo zezwalają na przedstawienie takiej osobie zarzutu spowodowania wypadku w ruchu lądowym, rozumianym szerzej niż tylko drogi publiczne.
Źródło: TVN 24 Katowice, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24