Pan Maciej widział, jak jego partnerka zsuwa się po zboczu Mont Blanc. Pani Aneta nie wzięła ze sobą raków, bo tak, zdaniem pana Macieja, poradził jej organizator wyprawy, który nie ma licencji przewodnika wysokogórskiego. Prokuratura bada organizację i przebieg tragicznej wyprawy.
Pan Maciej, partner 41-letniej Anety, która zginęła w drodze na Mont Blanc złożył zawiadomienie do prokuratury. - Dotyczy ono szeroko pojętej organizacji wyprawy oraz jej przebiegu - mówi Marcin Stolpa z prokuratury rejonowej Sosnowiec - Południe.
Trwa dochodzenie. Przesłuchano już rodzinę zmarłej. Uzyskano także wyniki sekcji zwłok. Stolpa: Wskazują na wielonarządowe obrażenia u pokrzywdzonej.
Nie ma potrzeby zabierania raków w Alpy
Sprawą zajmował się reporter Faktów TVN. Ustalił, że:
- pan Maciej dopiero po wypadku otrzymał informację, że człowiek, który miał być ich przewodnikiem, nie ma do tego uprawnień
- tragiczny wyjazd na Mont Blanc zorganizowało jedno z polskich stowarzyszeń zajmujących się turystyką wysokogórską. Jego prezes stwierdził w rozmowie z reporterem, że podczas wyprawy nie pełnił roli przewodnika, a był jedynie organizatorem. Uczestnicy natomiast byli jego partnerami i zdawali sobie sprawę z podejmowanego ryzyka.
- pani Aneta jako jedyna z uczestników wyprawy nie miała wchodzić na szczyt, tylko dojść do schroniska. Dlatego na wyprawę w Alpy nie wzięła ze sobą nawet raków. Miała o tym zdecydować po jednej rozmowie SMS-owej, w której organizator wyprawy stwierdził, że "nie ma potrzeby" zabierania raków"
Widział, jak osuwa się ze zbocza
Do tragedii na Mont Blanc doszło 26 czerwca na wysokości 2700 metrów. Dla pani Anety był to już prawie cel wyprawy. Świadkami wypadku były trzy osoby. Reporter Faktów skontaktował się ze wszystkimi, którzy w tym czasie towarzyszyli 41-letniej turystce.
Pan Maciej widział, jak jego partnerka osuwa się ze zbocza. - Dopadłem do plecaka, wyszarpałem z niego czekan i rzuciłem się po tym stoku za nią - opowiedział.
- Kiedy kręciłem ten helikopter, oni nagle nosze podnoszą, z workiem - wspomina drżącym głosem Krzysztof Tęcza, uczestnik wyprawy.
Podszywanie się pod przewodnika jest karalne
- We Francji podszywanie się pod zawód przewodnika jest karalne - komentował dla Faktów Grzegorz Bargiel, ratownik TOPR i licencjonowany przewodnik wysokogórski.
Ze względów bezpieczeństwa, licencjonowani przewodnicy mogą zabierać na szczyt Mont Blanc maksymalnie dwie osoby. Na wyprawie, na której była pani Aneta, klientów było 11.
Autor: mag / Źródło: TVN 24 Katowice/ Fakty
Źródło zdjęcia głównego: Krzysztof Tęcza