Na wycieńczonego, ledwo trzymającego się na nogach psa trafili podczas górskiej wycieczki dwaj wolontariusze z fundacji "S.O.S. dla Zwierząt". Mężczyźni zdecydowali, że zdobywanie szczytów może poczekać, a zwierzę trzeba zabrać na dół.
Znosiliśmy go ponad 5 godzin. Musieliśmy robić przerwy, bo jednak nieść 10 kilo na rękach... No i wiadomo, jak jest w tatrach. Ale daliśmy radę – o wyjątkowej wycieczce z 11 października opowiada Marek Hołda, jeden z mężczyzn, którzy uratowali psa.
Na 2200 metrach
– To był nieplanowany wypad. Mieliśmy iść innym szlakiem, ale stwierdziliśmy, że pójdziemy na Morskie Oko. Pieska znaleźliśmy już pod samym wejściem na Rysy. Zdecydowaliśmy, że musi iść z nami na dół. Był w stanie zagrażającym jego życiu – dodaje turysta.
Mężczyźni – kiedy już sprawdzili, czy mają do czynienia z psem, czy z suczką – dali zwierzakowi na imię Rysek. Jego stan zdrowia jest coraz lepszy. Sądzą, że ktoś mógł go zostawić na parkingu, a tak wysoko udało mu się wejść tylko dlatego, że podążał za karmiącymi go ludźmi.
Teraz szuka domu
Rysek czeka teraz w fundacji "S.O.S. dla Zwierząt" na adopcję. Nie powinien gościć tam długo, bo zainteresowanie jest spore, chociaż wszystkie oferty trzeba sprawdzić.
– To świetny pies, bardzo przyjacielski. Do każdego podchodzi z pełnym entuzjazmem. Jak już ktoś się nim zaopiekuje, na pewno będzie bardzo zadowolony – mówi Tomasz Stępień, drugi ze spontanicznych górskich ratowników.
Autor: pw/roody / Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Katowice | Marek Hołda, Tomasz Stępień