- Jeśli to zięć zabił naszą córkę, to poszło o dziecko - mówi matka Anny G. Sąd aresztował policjanta Marka G pod zarzutem zabójstwa żony. Gdy kobieta zaginęła trzy lata temu, jej córka miała 2,5 roku. Babcia: - Wnuczka do dzisiaj pyta, kiedy mama wróci z pracy.
Reporterce TVN 24 udało się dzisiaj porozmawiać z matką Anny G. z Czeladzi, która zaginęła 3 lata temu. Sąd aresztował wczoraj na trzy miesiące jej męża Marka G pod zarzutem zabójstwa żony.
Matka Anny ciągle wierzy, że to nie zięć zabił, że córka żyje. - Nadzieja będzie, dopóki nie zobaczę kości córki - mówi kobieta.
Do dzisiaj nie znaleziono ciała zaginionej. Marek G. nie przyznał się do winy i odmówił składania zeznań. - Od jego dobrej woli zależy, czy wskaże, gdzie jest ciało córki - mówi matka.
Motyw: dziecko
Matka Anny G. do czasu zaginięcia córki uważała, że G. było udanym małżeństwem. - Dogadywali się, mieli zasady - mówi. Jeszcze w dniu zaginięcia z rozmowy telefonicznej z córką wynikało, że jest szczęśliwa. - To był dla niej wspaniały dzień. Nie wiem, co się mogło stać za dwie godziny - mówi matka.
Ale ma przypuszczenia: Anna G. miała zamiar wyjechać z dzieckiem. Córka G. miała wtedy 2,5 roku. - Zięć był bardzo za dzieckiem. Jeśli doszłoby do rozwodu i córka udowodniłaby zięciowi, że ma kogoś, zabrałaby dziecko - mówi matka Anny. - Córka martwiła się czymś ostatnio, opowiadała, że kłóciła się z Markiem, a on jej potem przynosił kwiaty i zapewniał, że ją kocha.
Areszt za poszukiwanie córki
Tymczasem to Marek G. po zaginięciu żony obwiniał ją o zdradę. Miał sugerować, że żona uciekła z kochankiem. Jego działania, jak wynika z relacji matki Anny G., opóźniały poszukiwania, a potem śledztwo. - 8 lipca 2012 roku zadzwonił do mnie rano, że Ania wyszła wczorajszego dnia i do tej pory się nie odezwała. Pytał, czy do mnie dzwoniła. Powiedziałam, zgłoś zaginięcie. Policja przyjęła interwencję dopiero w poniedziałek, jak urządziliśmy awanturę na komendzie - opowiada matka.
Marek. G. jej zdaniem nie angażował się potem w poszukiwania. Doszło też do dziwnego incydentu: straż miejska chciała ukarać matkę Anny G. aresztem za to, że rozwieszała plakaty o zaginięciu córki w mieście.
Tatuś pojechał w góry
Córka G. ma w tej chwili 5 lat i od dzisiaj mieszka z babcią. - Zięć twierdził, że nie pyta o mamę, a to nieprawda. Pyta, kiedy mama wróci z pracy. Widzi ją na zdjęciach, narysowała ją kredą w parku. W końcu zacznie pytać o tatusia. Nie wiem, co odpowiemy. Że pojechał w góry.
Autor: mag/kv / Źródło: TVN 24 Katowice