Uderzył go pociąg, ale wyszedł z tego bez szwanku. Skończyło się na kilku siniakach i chociaż będzie musiał zapłacić grzywnę, to i tak może mówić o wielkim szczęściu. Tłumaczył, że nie słyszał i nie widział pociągu, na który wszedł. - Nie wiem, czy oślepł, czy coś - mówi jego matka. Do wypadku doszło w środę. Maszynista był pewien, że uderzył człowieka. Nikogo jednak nie znaleziono. Monitoring potwierdził jednak, że do zderzenia doszło. Pociąg jechał wtedy z prędkością ok. 100 km/h. Los mężczyzny był nieznany - do dzisiaj.
Zgłoszenie o podejrzeniu potrąceniu człowieka przez pociąg odebrano w Centrum Zarządzania Ruchem Kolejowym ok. godziny 7:13 w środę. Chodziło o pociąg Przewozów Regionalnych jadący ze Skarżyska-Kamiennej do Częstochowy. Informację niezwłocznie przekazano do straży pożarnej w Koniecpolu.
Szukali, ale nikogo nie znaleźli
Zaraz po tym, jak maszynista stwierdził, że potrącił człowieka, rozpoczął manewr hamowania pociągu. Rozpędzona maszyna zatrzymała się po ok. 250 metrach.
Ze względów bezpieczeństwa maszynista najpierw musiał poinformować dyżurnego ruchu, by ten wstrzymał pociągi jeżdżące po tym odcinku. Dopiero wtedy maszynista mógł wyjść, by zobaczyć czy coś stało się mężczyźnie. Nikogo już jednak nie znalazł.
- Maszynista przekazał, że widział i potrącił mężczyznę w czarnej kurtce i czapce. Poczuł uderzenie. Zabezpieczyliśmy teren i rozpoczęliśmy poszukiwania - poinformował Tomasz Bąk z Państwowej Straży Pożarnej.
Pomimo trwającej kilka godzin akcji nie udało się odnaleźć ani rannego człowieka, ani ciała.
- Nie było też żadnych śladów zdarzenia - mówiła w czwartek podinsp. Joanna Lazar z komendy miejskiej policji w Częstochowie.
Monitoring dał odpowiedź
Pociąg, który miał potrącić człowieka, to nowoczesny skład typu Elf, który wyposażony jest w cztery kamery monitorujące tor jazdy. By można było obejrzeć materiał, pociąg musiał zakończyć bieg i dojechać do stacji końcowej, czyli Częstochowy, a następnie wrócić do Skarżyska-Kamiennej. Tam dopiero można było otworzyć "czarną skrzynkę" pociągu - miejsce, w którym przechowywane są zapisy z kamer. Nagranie zostało zabezpieczone przez Przewozy Regionalne, a następnie przekazane do dyspozycji policji.
- Monitoring potwierdził wersję maszynisty. Widać, jak mężczyzna w czarnej kurtce zostaje uderzony przez pociąg - potwierdziła Justyna Grzesik z biura prasowego Przewozów Regionalnych. - Nie wiemy, co dzieje się z mężczyzną. Nagranie przekazaliśmy policji, która obecnie bada sprawę - dodała.
Na nagraniu można zobaczyć, jak mężczyzna praktycznie wchodzi pod pociąg, nie oglądając się w żadną ze stron. Przejście, na którym doszło do wypadku jest dobrze zabezpieczone. Specjalne barierki uniemożliwiają wejście na torowisko "z marszu" i zmuszają do rozejrzenia się w prawo i w lewo.
Kilka zadrapań i siniaków
Mężczyzna się odnalazł i może mówić o ogromnym szczęściu. Spotkanie z pociągiem skończyło się dla niego na kilku siniakach. Składy poruszają się na tym odcinku ok. 100 km/h i można przypuszczać, że gdyby wszedł na tory kilka sekund wcześniej, swoją nieuwagę przypłaciłby życiem.
Reporter TVN24 dotarł do mężczyzny oraz jego matki. Sam bohater - pan Adam - nie chce jednak opowiadać o swojej przygodzie. Mężczyzna zaprzecza, że jakoby został potrącony przez pociąg.
Grozi mu grzywna za spowodowanie niebezpieczeństwa w ruchu kolejowym. Sprawa trafi także do prokuratury, która przeanalizuje ją pod kątem wypadku kolejowego.
- Trochę go tylko podrapało. Nie był pijany - zapewnia matka mężczyzny. - Mówi, że ani nie słyszał, ani nie widział pociągu. Nie wiem, czy oślepł, czy coś - dodaje.
Autor: PŁ / Źródło: TVN24 Katowice