45-latek w szatni aquaparku nie radził sobie z szafką, chwiał się na nogach. Powiadomieni przez klientów ratownicy wyprowadzili pijanego mężczyznę i nie byłoby sprawy, gdyby ten nie wsiadł za kierownicę. A potem okazało się, że jest księdzem i nie ma prawa jazdy.
- Nie wyczuliśmy od mężczyzny alkoholu, jak wchodził do budynku - zarzeka się Krzysztof Borkowski, wicedyrektor aquaparku H2Ostróg w Raciborzu.
45-latek najprawdopodobniej napił się dopiero w szatni. - Spędził tam aż kilkanaście minut - mówi Borkowski. Przebieg zdarzenia pokazało potem nagranie z monitoringu - poza pobytem w szatni, bo tam nie ma kamer. 45-latek wchodzi do obiektu, potem znika na długo w szatni, a gdy wychodzi stamtąd na basen gotowy do kąpieli, podchodzą do niego ratownicy.
- To inni klienci zawiadomili nas, że ten mężczyzna może być pijany. To się u nas bardzo rzadko zdarza. Można policzyć na palcach jednej ręki, odkąd istniejemy półtora roku - mówi Borkowski.
Klienci mieli widzieć, jak mężczyzna nie radzi sobie z szafką i chwieje się na nogach, co wzbudziło ich niepokój. Ratownicy poprosili klienta, by opuścił obiekt i ten zrobił to bez słowa. - Alkohol już było od niego czuć - dodaje wicedyrektor.
Nie był w koloratce
Nie byłoby sprawy, jednak ratownicy spostrzegli, że 45-latek przez aquaparkiem wsiada do swojego samochodu i zamierza odjechać. - Powstrzymaliśmy go. Ale on później poprosił kogoś, żeby przestawił mu auto na inny parking i stamtąd odjechał. Wtedy wezwaliśmy policję - mówi Borkowski.
- Mężczyzna miał 1,6 promila alkoholu w organizmie i nie miał uprawnień do prowadzenia pojazdów. Zostało mu zabrane w zeszłym roku za podobne przestępstwo, czyli prowadzenie po pijanemu - mówi Mirosław Szymański, rzecznik policji w Raciborzu.
45-latek został zatrzymany w środę około południa, spędził noc w policyjnym areszcie i dzisiaj wyszedł na wolność. Przed wyjściem usłyszał zarzut niestosowania się do wyroku sądu. O jego dalszym losie zdecyduje sąd.
Borkowski: - Nie był w koloratce, nie znamy go, ale policjanci nam powiedzieli, że to ksiądz z Rydułtów.
Kuria: ubolewamy
Szymański tego nie potwierdza. Jednak nazwisko i wiek mężczyzny zgadzają się z danymi wikarego z parafii św. Jerzego w Rydułtowach. Zadzwoniliśmy tam, ale usłyszeliśmy, że ks. Artura G. "nie ma i nie będzie" - Wyszedł w środę rano i już nie wrócił - powiedziano nam w parafii.
Na zdarzenie zareagowała kuria diecezjalna w Katowicach, zwalniając Artura G. z urzędu wikariusza rydułtowskiej parafii i zawieszając w czynnościach kapłańskich do czasu wyjaśnienia sprawy.
- Ubolewamy nad tym, co się stało. Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Zawieszony ksiądz zachował się nieodpowiedzialnie, stwarzał zagrożenie dla innych. Przepraszamy - powiedział ks. dr Grzegorz Śmieciński, rzecznik prasowy metropolity katowickiego.
Rzecznik dodał, że kuria nie wiedziała nic o problemach alkoholowych wikarego. Zapewnił, że w najbliższym czasie zostanie on skierowany na leczenie.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: mag/kv / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Parafia Św. Jerzego w Rydułtowach