Po operacji, z widoczną raną na głowie oraz wenflonem w dłoni, 7 lipca ze szpitala na Ligocie w Katowicach wyszedł 56-letni Teodor Majowski. Od tamtej pory nikt go nie widział. Rodzina jednak nie ustaje w poszukiwaniach. - Najgorsze jest to, że nie wiemy, w jakim jest stanie - mówi syn, który ma duże pretensje do pracowników szpitala za to, że nie upilnowali ojca.
27 czerwca Teodor Majowski przeszedł operację tętniaka mózgu, który wcześniej pękł. 10 dni później mężczyzna wyszedł z oddziału neurochirurgicznego w szpitalnym ubraniu i z ogoloną do połowy głową. Od tamtej pory nikt go nie widział. Mężczyzna cierpiał na zaniki pamięci.
Policja prowadzi śledztwo. Własne poszukiwania zorganizowała również rodzina. - Szukamy wszędzie: w przytułkach, noclegowniach, jadłodajniach, pustostanach i na ulicach. Jeździmy po Katowicach, Bytomiu, Piekarach, Chorzowie, sprawdzamy wszystkie ościenne miasta. Nie mamy żadnych podejrzeń, gdzie tata mógł pójść. Najgorsze jest to, że nie wiemy w jakim jest stanie - mówi Artur Majowski, syn zaginionego 56-latka.
"Nie możemy monitorować każdego pacjenta"
Rodzina Teodora Majowskiego ma zamiar pozwać Centralny Szpital Klinicznym w Katowicach-Ligocie za niedopilnowanie 56-latka po wylewie z zanikami pamięci. - Mamy ogromny żal do szpitala. Tata leżał na sali obserwacyjnej, gdzie za szybą zawsze siedziała pielęgniarka. Dzień przed zaginięciem prosiliśmy je o spinanie taty, na naszą odpowiedzialność, bo próbował wyjść ze szpitala. Dostaliśmy odpowiedź, że personel doskonale o tym wie - dodaje Artur Majowski.
Szpital tłumaczy, że nie można monitorować wszystkiego, co robią pacjenci. - Władze placówki od czasu do czasu dzwonią do nas i pytają, czy mamy jakieś nowe informacje, to wszystko. Nikt nie zaproponował mamie, która jest po zawale, opieki psychologicznej, nikt nas nawet nie przeprosił - mówi syn zaginionego.
Ordynator oddziału neurochirurgi, na którym przebywał Teodor Majowski twierdzi, że nie było podstaw do tego, aby zaginionego pacjenta objąć szczególnym nadzorem. - Pacjent był niezdyscyplinowany, czasem błąkał się po szpitalu, ale zazwyczaj trafiał na oddział. Czasami wychodził na papierosa, był w pełnym logicznym kontakcie - informuje ordynator prof. Piotr Bażowski.
"Pacjent czasami błąkał się po oddziale, ale zazwyczaj wracał"
Rodzina prosi o pomoc
Teodor Majowski ma 175 cm wzrostu. Ubrany był w żółtą koszulkę, granatowe spodenki i kapcie. Miał ogoloną głowę, w dłoni wenflon. Informacje, które mogą pomóc w odnalezieniu zaginionego można zgłaszać pod numerem telefonu tel. 694 646 816 lub 698 361 668.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: MP/zp / Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: MWP w Katowicach