Wybrała numer z książki telefonicznej, przy staroświeckim imieniu. Stefania, Zofia... dopiero Stanisław połknął haczyk. W słuchawce starszy głos. - Jestem z policji, pana syn miał wypadek, proszę się nie rozłączać, da pan pieniądze i zapomnimy o sprawie - i wysłała kuriera. 82-latek dał 70 tysięcy złotych i dopiero wtedy zadzwonił do syna.
Policjanci ostrzegają w mediach, a w Jaworznie nawet z ambony (poprosili proboszczów we wszystkich parafiach, żeby wspomnieli o tym w ogłoszeniach) i w tym mieście tylko w tym roku ofiarami oszustwa metodą na bank, wnuczka czy policjanta padło już osiem osób.
Najwięcej straciło małżeństwo, do którego podszywana córka zadzwoniła z banku, że potrzebuje natychmiast 150 tys. zł. Dali.
Oszuści działają w Jaworznie falami. 10 lutego podjęli 10 prób nakłonienia kogoś do przekazania pieniędzy. 16 marca - 7 prób. 19 kwietnia - 6. Pan Stanisław, lat 82, stracił w tym dniu 70 tys. zł.
- Na szczęście pozostałe próby były nieudolne - mówi Tomasz Obarski, rzecznik jaworznickiej policji.
Ale wszystkie podobne. Obarski podaje schemat.
"Syn miał wypadek, może mieć kłopoty"
Oszust wybiera ofiarę z książki telefonicznej. Numer zawsze stacjonarny. Imię obowiązkowo staroświeckie. Aniela, Rozalia, Kazimierz. W czwartek w Jaworznie padło na Stefanie i Zofie, Obarski sprawdzał nawet, czy nie miały w tym dniu imienin. - Ale panie zaczęły coś podejrzewać i rozłączyły się - mówi Obarski.
Mimo że usłyszały w słuchawce: - Proszę się nie rozłączać.
Oszust pierwszy się rozłącza, jeśli okazuje się, że imię go zmyliło i po drugiej stronie nie ma staruszka. Młody głos równa się młoda osoba, równa się mniej łatwowierna.
Jeśli trafi na starszą, zaczyna się psychologiczna gra. - Jestem z policji w Mysłowicach - przedstawił się panu Stanisławowi kobiecy głos w słuchawce. - Pana syn miał wypadek - dodała "policjantka" i miała szczęście. Pan Stanisław ma syna, który jest kierowcą.
Obarski podkreśla, że oszust nic nie wie o swojej ofierze poza tym, co może znaleźć w książce telefonicznej. Strzela. Wykonuje wiele telefonów dziennie, zanim uda mu się kogoś złapać.
- Nic mu nie jest - "policjantka" uspokajała 82-latka. - Ale może mieć kłopoty.
A od kłopotów zawsze wybawiają pieniądze. To drugi powód - prócz naiwności - dlaczego oszust celuje w osoby starsze. Bo trzymają dużą gotówkę w domu. Pan Stanisław miał 70 tys. zł. Nie musiał biec do banku, pożyczać, rozmawiać z kimś trzecim, kto mógłby go odwieść od przekazania pieniędzy.
- Nie potrafię zrozumieć, dlaczego starsze osoby tak łatwo oddają sporą kasę nieznajomym. Emocje? Najczęściej mają telefon, mogą zadzwonić do wnuczka, zięcia, do kogokolwiek z rodziny zanim wypłacą 70 tysięcy - dziwi się esjot w komentarzu na portalu jaw.pl, który pierwszy napisał o czwartkowym oszustwie.
Pan Stanisław nie mógł zadzwonić do syna, bo wisiał na telefonie z "policjantką". - Dlatego oszust prosi o nierozłączanie się, celowo blokuje telefon - mówi Obarski.
Sam w tym czasie organizuje kuriera. To najczęściej osoba z zewnątrz, która o niczym nie wie i w razie wpadki nie doprowadzi do oszusta. Wyłapywana z ogłoszenia o pracę, dostaje propozycję zarobienia w godzinę 200-300 zł za odebranie i przekazanie przesyłki.
"Mogę ci jeszcze jakoś pomóc?"
Po przekazaniu kurierowi 70 tys. zł pan Stanisław wreszcie mógł zadzwonić do syna. - Nic ci nie jest, mogę ci jeszcze jakoś pomóc?
Syn był zdziwiony, nie miał żadnego wypadku.
- Nie wykluczamy, że uda się zatrzymać sprawcę, ale szanse są marne - mówi Obarski.
I podkreśla: - Policjanci nie przyjmują żadnych pieniędzy za rozwiązanie problemu. Należy za każdym razem zweryfikować taką prośbę, zadzwonić do córki, syna, wnuczka.
Autor: mag/gp/jb / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock