Przed gliwickim sądem stanie wkrótce kilkanaście osób, które pod pozorem udzielania pożyczek pod zastaw nieruchomości oszukiwały osoby będące w trudnej sytuacji finansowej. Nieświadomi niczego właściciele na skutek niekorzystnych umów tracili swe domy i gospodarstwa. - Straty sięgają 23 mln złotych - informuje prokuratura.
Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do rybnickiego ośrodka zamiejscowego Sądu Okręgowego w Gliwicach - podała w poniedziałek gliwicka prokuratura. Oskarżeni, wśród których jest notariusz sporządzający akty notarialne, odpowiedzą łącznie za kilkaset przestępstw. Kwota wyłudzonego mienia jest szacowana na 23 mln zł. Pokrzywdzonych zostało około stu rodzin.
Według ustaleń śledczych, w latach 2004-2009 w województwie śląskim działało kilkanaście powiązanych ze sobą osób, które w imieniu własnym lub prowadzonych przez siebie firm pod pozorem prowadzenia działalności gospodarczej polegającej na „pośrednictwie kredytowym”, „restrukturyzacji zadłużeń” i udzielaniu krótkoterminowych „pożyczek” pod zastaw nieruchomości, doprowadzało nieświadomych niczego ludzi do zawierania niekorzystnych zobowiązań finansowych. Następstwem była najczęściej utrata przez nich nieruchomości.
200 procent karnych odsetek
- Do zawierania umów dochodziło na skutek wprowadzenia pokrzywdzonych – najczęściej osób znajdujących się w trudnej sytuacji finansowej, w podeszłym wieku, nieporadnych życiowo, naiwnych lub obdarzających innych nadmiernych zaufaniem – w błąd co do rzeczywistego celu i charakteru zawieranej umowy, sposobu jej zabezpieczenia albo wyzyskania ich niezdolności do należytego pojmowania znaczenia przedsiębranego działania polegającego na wystawieniu weksli własnych i udzieleniu pełnomocnictwa notarialnego do zbycia należącej do nich nieruchomości - wyjaśnia rzecznik prokuratury, Piotr Żak.
Początkowo umowy przybierały postać krótkoterminowych - od 3 do 6 miesięcy - wysoko oprocentowanych pożyczek (7 proc. w skali miesiąca), zabezpieczonych hipoteką na nieruchomości pożyczkobiorcy oraz pełnomocnictwem do jej zbycia. Umowy te przewidywały także odsetki karne – najczęściej 1 proc. za każdy dzień zwłoki w spłacie pożyczki lub jej rat.
Po wprowadzeniu ustawy antylichwiarskiej pożyczki upozorowane były na sprzedaż weksli. Pożyczkobiorcy wystawiali weksle, z których część opiewała na kwotę pożyczki wraz z oprocentowaniem, część zaś stanowiła weksle karne, które klient zobowiązywał się wykupić w przypadku opóźnienia w spłacie tych pierwszych.
Jak podają prokuratorzy, weksle karne stanowiły wielokrotność pożyczki - nawet 200 proc. - a niewielkie spóźnienie się z wykupem chociaż jednego weksla powodowało drastyczny wzrost zobowiązań pożyczkobiorców, które przekraczały ich możliwości finansowe. Niemożliwość spłaty pożyczki skutkował przejęciem nieruchomości pożyczkobiorców, których wartość wielokrotnie przekraczała ich dług.
Tracili majątek życia
Przejmowanie nieruchomości następowało na podstawie udzielanego pożyczkodawcom przez pożyczkobiorców nieodwołalnego pełnomocnictwa do jej sprzedaży. Istotne było przy tym to, że minimalna cena określona w pełnomocnictwie drastycznie odbiegała od rynkowej wartości nieruchomości.
- Sposób, w jaki „pożyczkodawcy” korzystali z tego pełnomocnictwa wskazywał, że w istocie stanowiło ono techniczny wyraz umowy o przepadek przedmiotu zabezpieczenia, co jest zakazane przez prawo. Pokrzywdzeni nie zdawali sobie sprawy ze sposobu, w jaki ich „pełnomocnicy” zamierzają z owego pełnomocnictw skorzystać – podkreśla Żak.
W krótkim czasie od zawarcia umowy tracili swoje mieszkania, domy, gospodarstwa. Oskarżeni sprzedawali je najpierw między sobą lub osobami powiązanymi, a dopiero później na wolnym rynku.
Jak zaznacza prokuratura, chodziło o ukrycie, w jaki sposób weszli w posiadanie nieruchomości, czyli pranie brudnych pieniędzy. - Jednym z elementów przestępczego mechanizmu było wykorzystanie autorytetu notariusza - dodaje rzecznik.
Pokrzywdzeni byli przekonani, że skoro podpisują umowę w kancelarii notarialnej, transakcja niczym im nie grozi i byli pewni, że ich interesy są należycie chronione. Tak jednak, w opinii śledczych - nie było.
Grozi im do 15 lat więzienia
Jednemu z notariuszy przedstawiono zarzuty niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. - Nie czuwał nad należytym zabezpieczeniem praw i interesów stron, nie udzielał pokrzywdzonym niezbędnych wyjaśnień, sporządzał akty notarialne sprzeczne z prawem - wylicza prokuratura. W ten sposób notariusz pomagał pozostałym oskarżonym w popełnianiu oszustw i w praniu pieniędzy.
Większości oskarżonym w tej sprawie grozi kara pozbawienia wolności do lat 15.
Równolegle z prowadzonym śledztwem gliwicka prokuratura podjęła działania cywilnoprawne, zmierzające do unieważnienia dokonanych z inicjatywy oszustów aktów notarialnych. - Na skutek wytoczenia przez prokuratora powództw zapadły dotychczas wyroki stwierdzające nieważność łącznie 34 czynności dokonanych w formie aktu notarialnego (w przypadku 24 są już prawomocne) - kończy rzecznik.
Dzięki temu dotychczas udało się odzyskać dwie utracone przez pokrzywdzonych nieruchomości mieszkalne. Część skierowanych pozwów jest nadal przedmiotem postępowań sądowych.
Autor: mag / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24