Nie pójdą 1 września do szkoły, bo spłonął ich dom

Udało się odbudować dach domu
Udało się odbudować dach domu
Źródło: Paweł Skalski | TVN24 Katowice
Milena i Mateusz mieli iść do drugiej klasy podstawówki, dla Marleny to miał być pierwszy dzień szkoły, Oskar miał rozpocząć zerówkę. Nie pójdą do szkoły przynajmniej przez miesiąc, bo z powodu pożaru ich domu, mieszkają teraz 26 kilometrów dalej.

W domu Susów w podczęstochowskiej miejscowości Lgota Błotna pod koniec czerwca wybuchł pożar. Przyczyną prawdopodobnie była wadliwa instalacja elektryczna. Dach spłonął całkowicie, zniszczeniu uległy podłoga i elektryka.

Dziesięcioosobowej rodzinie Sus zostały dwa pokoje, kuchnię urządzili na ganku. Nie było ich stać na odbudowę domu. Mają małe gospodarstwo, utrzymują się tylko z emerytury babci i pensji ojca, który pracuje dorywczo w lesie.

Jest dach, nie ma prądu

Ojciec rodziny Mariusz Sus zakasał rękawy i zabrał się za remont. Otrzymał wsparcie - do Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej na rzecz Susów wpłynęło ok. 40 tys. złotych. Firmy budowlane niemal z całej Polski przysłały im blachę na dach, rynny, okna dachowe i inne materiały budowlane. A budowlańców, którzy pomagali w remoncie, opłacił senator Jarosław Lasecki. Choć najważniejsze zostało zrobione, pracy wciąż jest sporo.

- Gotowy jest dach i kominy. Trzeba dokończyć jeszcze elektrykę i wykończyć pomieszczenia. Sam staram się robić strop, ściany czy podłogi. Pomagają też bliscy i sąsiedzi. Ale żeby to wykończyć potrzeba jeszcze bardzo dużo pieniędzy i czasu – mówi pan Mariusz.

Podręczniki się na razie nie przydadzą

Na czas remontu pan Mariusz zamieszkał z matką i dwójką najstarszych dzieci w budynku gospodarczym. Jego żona Monika natomiast przeniosła się z piątką młodszych dzieci do swojej matki 26 km od Lgoty.

- Chciałam podziękować wszystkim ludziom dobrej woli. Bardzo dużo osób nam pomogło. Darczyńcy dalej przysyłają ubrania, meble czy wyprawki dla dzieci – mówi Monika Sus.

Zeszyty i podręczniki na razie mogą się nie przydać. - Dzieci nie pójdą jutro do szkoły, bo nie stać nas na dowóz, a do innej, która jest bliżej domu mojej matki, nie chcą iść na chwilę - zaznacza Monika Sus.

Chodzi o 8-letnią Milenę i 7-letniego Mateusza, drugoklasistów, 6-letnią Marlenę, dla której miał to być początek drogi szkolnej i 5-letniego Oskara, który miał rozpocząć zerówkę. Nie pójdą do szkoły, dopóki dom w Lgocie nie będzie nadawał się do zamieszkania, czyli miesiąc lub nieco dłużej.

Monika Sus zamierza 1 września powiadomić starą szkołę, że jej dzieci będą na początku roku nieobecne.

Może grozić kara finansowa

- Miesiąc to dużo czasu, dzieci będą miały spore zaległości, zwłaszcza uczeń zerówki. Muszą iść do innej, najbliższej szkoły, potem mogą wrócić do swojej - mówi Anna Wietrzyk, rzeczniczka kuratorium oświaty w Katowicach. - Placówka najbliższa miejscu zamieszkania musi dzieci przyjąć. Za nierealizowanie obowiązku szkolnego, nieusprawiedliwioną nieobecność uczniów ich rodzice mogą ponieść karę finansową - ostrzega Wietrzyk.

Dziesięcioosobowa rodzina odbudowuje dom po pożarze w Lgocie Błotnej:

Mapy dostarcza Targeo.pl

Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.

Autor: ejas, mag / Źródło: TVN 24 Katowice

Czytaj także: