Ostateczna decyzja zapadnie w przyszłym tygodniu, ale sprawa jest już właściwie przesądzona. Tychy od nowego roku będą kolejnym w Polsce miastem bez izby wytrzeźwień. Jak twierdzą władze miasta, zaoszczędzą na tym 600 tys. zł rocznie. Policjanci jednak będą musieli wozić pijaków do Sosnowca, zamiast pilnować bezpieczeństwa.
Izba wytrzeźwień w Tychach (jedna z 11 w województwie śląskim i z 46 w kraju) kosztuje rocznie 1,5 mln zł. Miasto, zbierając z ulicy prawie 3 tys. pijanych rocznie, odzyskuje zaledwie trzecią część tej sumy. - Problemem są osoby bezdomne - przyznaje Miłosz Stec, wiceprezydent Tychów. Z bezdomnych, najczęstszych bywalców tej placówki, nie sposób ściągnąć należnej opłaty za pobyt. - Traktują izbę jak noclegownię - mówi Stec.
Radni miasta wykalkulowali, że bardziej opłaca się odwozić pijanych do izby wytrzeźwień w Sosnowcu. - Zaoszczędzimy w ten sposób 600 tys. zł rocznie - mówi Stec.
Są jeszcze izba policyjna i ogrzewalnia
Władze miasta będą namawiać funkcjonariuszy policji i straży miejskiej, by niegroźnych pijanych mieszkańców odwozić częściej do ich własnego domu. Jeśli nie będą mieli meldunku w Tychach, zimą trafią do uruchamianej w tym okresie ogrzewalni. A jeśli będą potrzebowali pomocy medycznej - do jednego z dwóch tyskich szpitali.
Wyjątkowo agresywnych, jak twierdzi Stec, policjanci powinni zamykać w swojej izbie zatrzymań. Dopiero ci mniej agresywni będą odwożeni do Sosnowca. Jeśli nie uda się ściągnąć z nich 240 zł za pobyt, Tychy tę kwotę pokryją.
Dwie godziny straty
Tychy nie są pierwszym miastem w Polsce, które zamyka izbę wytrzeźwień. - Ale Lublin w przyszłym roku na powrót ją otworzy - mówi Mieczysław Fido, szef Stowarzyszenia Dyrektorów i Księgowych Izb Wytrzeźwień w Polsce. - Likwidacja izby to problem dla policji i społeczeństwa - wyjaśnia.
Z Tychów do sosnowieckiej izby jest 30 km. Do czasu dojazdu należy doliczyć czas przyjęcia pijanego. Jeśli jest kolejka - a Sosnowiec przyjmuje rocznie 11 tys. klientów - operacja może potrwać nawet dwie godziny. - I bezpieczeństwo w Tychach spadnie, bo nie będzie radiowozu - mówi Fido.
Jego zdaniem izby powinny przekształcać się w ośrodki profilaktyki i terapii uzależnień, jak np. w Chorzowie.
A co z pracownikami?
Na likwidacji tyskiej izby nie stracą pracownicy - przynajmniej tak zapewnia Stec. - To 12 osób. Znajdą zatrudnienie w innych jednostkach miejskich bądź spółkach komunalnych - mówi wiceprezydent.
Opór pracowników izby przeszkodził w jej zamknięciu w poprzednich latach. Czy tym razem się uda? Decyzja zapadnie na sesji rady miasta 26 listopada. Wiadomo, że na razie pomysł popiera większość rajców.
Autor: mag / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice | Paweł Rusinek