Lekarze alarmują, że chorzy na COVID-19 za późno trafiają do szpitala i często nie można im już pomóc. Z drugiej strony szpitale mają stałe duże obłożenie. - Kiedy człowiek słabnie, z trudem wstaje z łóżka, wtedy jest ten moment, by rozpocząć hospitalizację - mówi przedstawicielka lecznicy w Gliwicach.
Szpital w Gliwicach ma cztery zbiorniki z ciekłym tlenem, mieszczącym 13 ton. Instalację obsługują wysokowyspecjalizowani pracownicy techniczni, 24 godziny na dobę. Zbiorniki uzupełniane są dwa razy w tygodniu. Od listopada placówka zużywa półtorej tony tlenu dziennie. Przed pandemią ta ilość starczała na miesiąc. - W zeszłym tygodniu padł rekord zużycia - trzy tony w dzień - mówi Przemysław Gliklich, prezes szpitala w Gliwicach.
Szpital w Bytomiu ten rekord już pobił. - Dziennie zużywamy 3,5 tony - mówi Władysław Perchaluk, dyrektor bytomskiej placówki, prezes Związku Szpitali Powiatowych w województwie śląskim.
- Tlen wydaje dźwięki. To dźwięk życia, jedyny lek, jakim dysponujemy - mówi Gliklich.
Ale, jak alarmują obaj prezesi, chorzy na COVID-19 zgłaszają się po ten lek za późno. Za późno trafiają do szpitali i lekarze często nie mogą im już pomóc. - W 10., 12. dobie od otrzymania pozytywnego wyniku testu na obecność koronawirusa, kiedy utrzymuje się bardzo wysoka temperatura, występują problemy z oddychaniem i dochodzi do zmian w płucach - mówi Gliklich.
Perchaluk: - Nie ma już tego okienka czasowego, kiedy możemy podać leki, remdesivir czy osocze ozdrowieńców.
Kiedy do szpitala
Z drugiej strony słyszymy, że szpitale są obłożone, zwłaszcza na Śląsku. Z tego powodu pacjenci z tego regionu byli relokowani do lecznic w sąsiednich województwach. Ze stu łóżek covidowych w Gliwicach wolnych jest w tej chwili 15 i 10 respiratorowych. Bytom ma cztery wolne miejsca i dwa respiratory.
Zatem kiedy jest odpowiedni moment na rozpoczęcie hospitalizacji?
Perchaluk: - Najpierw kontaktujemy się z lekarzem podstawowej opieki zdrowotnej. Kiedyś sygnałem do tego kontaktu była utrata węchu czy smaku. Dzisiaj obserwujemy inne objawy. Dzwonimy do lekarza, kiedy na przykład bolą zatoki, jest katar i utrzymuje się podwyższona temperatura, niekoniecznie gorączka. Pozostajemy pod kontrolą lekarza, mierzymy temperaturę trzy razy dziennie, sprawdzamy saturację krwi, czyli stężenie tlenu pulsoksymetrem.
Dyrektor zaleca też test "pierwszego piętra" - wejść na pierwsze piętro, by sprawdzić, czy nasza kondycja się nie zmieniła, czy mamy zadyszkę.
- Jeżeli człowiek czuje, że słabnie, z trudem wstaje z łózka, z trudem dociera do łazienki, to jest ten moment, żeby pójść do szpitala - mówi Anna Ginał, rzeczniczka szpitala w Gliwicach.
Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Szpital Miejski nr 4 w Gliwicach