Dobiega końca ewakuacja pensjonariuszy ze Śląskiego Centrum Opieki Długoterminowej i Rehabilitacji w Czernichowie (Śląskie). W placówce zabrakło personelu, który mógłby zajmować się chorymi. Około 50 podopiecznych centrum trafiło dotąd do szpitali - poinformowała rzeczniczka wojewody śląskiego Alina Kucharzewska.
W sumie testy na koronawirusa dały pozytywny wynik u 54 podopiecznych placówki. Ewakuacja trwa od nocy z czwartku na piątek i obecnie na przewiezienie czeka już tylko pięciu pensjonariuszy. Jak relacjonowała reporterka TVN24, są to osoby, które początkowo nie były zakwalifikowane do ewakuacji, ale ich stan zdrowia spowodował, że muszą być hospitalizowane. Nie mają jednak dodatnich wyników testu na koronawirusa.
Do szpitali i izolatorium
Jak informuje rzeczniczka wojewody śląskiego Alina Kucharzewska, karetki przetransportowały zakażonych pensjonariuszy do wszystkich szpitali zakaźnych w regionie – w Tychach, Raciborzu i Gliwicach - oraz do oddziałów zakaźnych na terenie województwa.
- 41 osób trafiło już pod opiekę lekarzy, 4 osoby w dobrym stanie przewieziono do izolatorium w Goczałkowicach. Po kolejnym przebadaniu pozostałych pensjonariuszy zdecydowano o przewiezieniu do szpitali 9 niezakażonych osób, które jednak wymagały hospitalizacji i 4 kolejnych do izolatorium - podała Kucharzewska.
W ośrodku działają od piątku ratownicy GOPR, księża z Krakowa, pielęgniarki, żołnierze, wolontariusze i ratownicy medyczni zadysponowani przez wojewodę – łącznie około 25 osób, którzy zabezpieczają pozostałą setkę pensjonariuszy.
Wojewoda wydał także 12 decyzji dla personelu medycznego, który pracował do niedawna w tej placówce – 2 pielęgniarki już się stawiły. Na miejsce udało się też dwóch psychologów ze szpitala MSWiA.
Pracownicy bielskiego pogotowia ratunkowego przeprowadzili dekontaminację 20 pomieszczeń, w sobotę ma trwać proces odkażania prowadzony przez strażaków.
"Światełko w tunelu"
- Zaczęło przebiegać to wszystko bardzo sprawnie. Także służby, które skierował nam wojewoda, to są w 100 procentach profesjonaliści. Ma to wszystko ręce i nogi - mówi Adrianna Gołuch, dyrektorka zarządzająca ośrodkiem w Czernichowie. Jak dodaje, dopiero w piątek "zobaczyła światełko w tunelu".
- Szkoda, że tak późno, ale lepiej późno niż wcale - mówiła. Jednocześnie dodała: od dzisiaj jestem spokojna o przyszłość tego ośrodka i przyszłość pacjentów.
"Sytuacja zagrażająca bezpieczeństwu"
Jak informowała Zintegrowana Służba Ratownicza, która od dwóch tygodni zajmowała się działaniami w ośrodku, czwartek był "jedną z najtrudniejszych dób" dla ratowników. "Doszło do sytuacji, gdzie personel placówki, po kilku tygodniach pracy w izolacji, w większości opuścił ośrodek" - podała ZSR.
"W związku z tym, że doszło do sytuacji zagrażającej bezpieczeństwu pensjonariuszy i personelu, zwróciliśmy się z prośbą do wojewody o ewakuację placówki lub wsparcie działań personelem zewnętrznym" – zaznaczyli przedstawiciele ZSR, którzy w piątek rano zakończyli swoje działania w ośrodku.
Jak wskazuje Dawid Burzacki z ZSR, personel ośrodka najprawdopodobniej odszedł od łóżek pacjentów z powodu zmęczenia izolacją i systemem pracy w czasie kwarantanny.
"Już byliśmy bez sił"
- Już byliśmy bez sił. Nie mieliśmy sił, a wiedzieliśmy, że jak tego nie zrobimy, to nie napłynie żadna pomoc, nie zareaguje nikt, nic nie zrobią, nie ewakuują pacjentów, nie wyślą do szpitala. Nie mieliśmy po prostu wyjścia. Wiem, że być może ktoś to uzna za niehumanitarne, ale, jak to mówią, "dobry ratownik to zdrowy i żywy ratownik" – mówiła jedna z pracownic ośrodka.
O poświęceniu pracowników opowiadała dyrektorka ośrodka - Od soboty mówiłam: dziewczyny, błagam was, jeszcze jeden dzień, będzie wymiana. W sobotę pisałam pismo, czekałam na odzew, nie ma. No to mówię: dziewczyny, to może do jutra. I takie "do jutra" były do piątku, kiedy powiedziały "dość". I ja się absolutnie nie dziwię. Jak te dziewczyny spotkam i będę mogła w normalne kontakty wejść, to do nóg im padnę – mówi Adrianna Gołuch.
Koronawirus w centrum opieki
Koronawirus w Śląskim Centrum Opieki Długoterminowej i Rehabilitacji "Ad-Finem" w Czernichowie pojawił się wraz z dwojgiem pracowników, w tym z opiekunem, który miał kontakt m.in. z pacjentami. W centrum początkowo przebywało ok. 180 osób, w tym osoby starsze, m.in. na oddziale medycyny paliatywnej.
12 kwietnia wieczorem wprowadzono tam kwarantannę. Trzy dni później rozpoczęto pobieranie wymazów do badań na obecność koronawirusa.
Żywiecka prokuratura rejonowa prowadzi śledztwo w sprawie ośrodka. Doniesienie o możliwości popełnienia przez dyrekcję ośrodka przestępstwa polegającego na sprowadzeniu niebezpieczeństwa dla zdrowia i życia wielu osób złożyli starosta żywiecki Andrzej Kalata i wójt Czernichowa Barbara Kos-Harat.
Źródło: TVN24 Kraków / PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24