Wychudzenie, chore serce - stwierdził weterynarz po zbadaniu Siwka. I zalecił kroplówkę. Koń ma 20 lat i z daleka widać, że albo choruje albo nie je. Ale przez ostatnie trzy lata ludzie płacili właścicielowi i wsiadali na konia. Do samego końca, aż przyszła policja.
- Ma 20 lat. Daliśmy mu imię Siwek. Nie wiemy, jak wyglądało całe jego życie. Około trzy lata temu został kupiony przez obecną właścicielkę i prawdopodobnie tyle czasu służył do rekreacji - mówi Anita Chromy z OTOZ Animals Gliwice.
Służył pod siodło do samego końca. Do interwencji policji.
Obrońcy zwierząt postanowili go odebrać, bo z daleka widać, że coś z nim jest nie tak. - Skóra i kości. Skrajnie wychudzony, zaniedbany, schorowany - opisują.
Akcja odbyła się wczoraj. Animalsi poszli do stajni w Mikołowie w asyście policji i na podstawie ustawy o ochronie zwierząt (pozwala natychmiast odebrać zwierzę, jeśli pozostawienie grozi jego życiu lub zdrowiu) zabrali Siwka.
Właścicielka nie protestowała, nie było jej na miejscu, chociaż - jak zapewniają obrońcy zwierząt - o wszystkim została uprzedzona.
Koń został przebadany przez weterynarza, który stwierdził chore serce i niedożywienie i zalecił kroplówkę z powodu odwodnienia.
OTOZ Animals ubiega się teraz o pozbawienie właścicielki praw własności do Siwka. Będą chcieli jej odebrać także pozostałe trzy konie.
Siwek teraz potrzebuje pieniędzy na leczenie. Zbiórka trwa na portalu pomagam.pl pod hasłem "Koński los". Potrzeba 15 tys. zł.
Autor: mag/i / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: OTOZ Animals Gliwice