W Sądzie Rejonowym Katowice-Wschód w czwartek zapadł wyrok przeciwko Edwardowi D., oskarżonemu o doprowadzenie w ubiegłym roku do wybuchu gazu w budynku plebanii Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Katowicach-Szopienicach. Mężczyzna został skazany na 6 lat pozbawienia wolności, będzie musiał też zapłacić ogromne kary finansowe.
Edward D. z żoną i córką mieszkali w budynku plebanii w Katowicach-Szopienicach. Po wybuchu gazu zostali wyciągnięci z gruzów. Kobiety nie żyły, mężczyzna został odratowany. Prokuratura oskarżyła go o celowe rozszczelnienie instalacji gazowej. Został skazany na 6 lat pozbawienia wolności.
Tyle domagała się prokuratura. Obrona wnosiła o uniewinnienie. Wyrok nie jest prawomocny.
Milionowe kary finansowe
Według oskarżenia, D. celowo rozszczelnił instalację gazową. Sąd orzekł, że odkręcił kurek i zakleił taśmą malarską szczeliny w drzwiach. Gaz nagromadził się w mieszkaniu i doszło do eksplozji. W efekcie zawalił się budynek, a mieszkańcy zostali ranni. W gruzowisku znaleziono ciała żony oraz córki oskarżonego, które razem z nim mieszkały w tym budynku. D. nie odpowiadał jednak za doprowadzenie do ich śmierci, bo - jak wynika z opinii biegłych - przyczyną zgonu kobiet było wcześniejsze zatrucie lekami.
Sąd wskazał, że oskarżony nie przyznał się do winy i o wszystko starał się oskarżyć zmarłą córkę. Wedle sądu, Edward D. mówił, że była to próba samobójcza, bo chciał uniknąć kary za przestępstwo. - Łatwiej było mu zwalić winę na zmarłą córkę niż wyrazić skruchę za swój czyn i przeprosić - stwierdził sąd.
Zasądzone zostały także kary finansowe. Jeśli wyrok się uprawomocni, D. będzie musiał zapłacić w ramach naprawienia szkody 11,5 miliona złotych dla parafii, która na taką kwotę wyceniła odbudowę rozebranego budynku. Ponad 80 tysięcy złotych, wedle sądu, należy się od D. osobom, które straciły dach nad głową, a 23 tysiące złotych powinni dostać od D. ranni w eksplozji - wikary Piotr Uciński i jego dwie córki. Prawie 3 tysiące kosztowała praca pełnomocnika parafii - tym kosztem sąd także obciążył D. Wreszcie nakazał mu wpłacić 10 tysięcy na rzecz pomocy pokrzywdzonym oraz pomocy postpenitencjarnej.
"Edward D. także stracił rodzinę"
Radca prawny Andrzej Kijak, pełnomocnik parafii powiedział nam po rozprawie, że jego klient utracił to, co wspólnota gromadziła przez sto lat. Jednak zauważył: - Parafia wskazać musi, że to wielki dramat dla wszystkich, Edward D. także stracił rodzinę.
Ksiądz Piotr Uciński uważa, że została oddana sprawiedliwość pokrzywdzonym. - To jest najważniejsze, nawet nie kwoty są ważne. Jako chrześcijanin mam nadzieję, że pan Edward rozpozna winę w swoim sercu - powiedział nam wikary.
Oskarżonego nie było na sali sądowej, nie został doprowadzony z aresztu. Obrońca chciał, by D. czekał na prawomocny wyrok na wolności. Prokurator się na to nie zgodził i sąd przychylił się do jego wniosku.
Miał celowo rozszczelnić instalację gazową, ale kto zaprószył ogień?
Śledztwo prowadziła Prokuratura Okręgowa w Katowicach. Przesłuchano świadków i zasięgnięto licznych specjalistycznych opinii u biegłych. Ustalili oni, że przyczyną eksplozji w budynku probostwa był wypływ gazu do pomieszczeń mieszkalnych zajmowanych przez rodzinę oskarżonego.
Pod koniec zeszłego roku gotowy był akt oskarżenia. D. odpowiadał za sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa eksplozji gazu ziemnego oraz nieumyślne doprowadzenie do eksplozji, w wyniku czego doszło do zawalenia się budynku probostwa, a dwójka dzieci i ich ojciec doznali obrażeń ciała.
Proces rozpoczął się 24 stycznia. 75-letni oskarżony nie przyznał się do winy. Odpowiadając na pytania sądu, potwierdził wcześniejsze wyjaśnienia ze śledztwa, że żona, on i córka uzgodnili samobójstwo - wobec choroby żony oraz sytuacji finansowej, jednak nie pamiętał szczegółowych okoliczności poprzedzających wybuch.
W ocenie prokuratury dowody zgromadzone w śledztwie, w tym opinia biegłego z zakresu gazownictwa, wskazują, że oskarżony celowo rozszczelnił instalację gazową w swoim mieszkaniu, co spowodowało wypływ gazu. Nie wiadomo natomiast, czy zainicjowanie wybuchu było wynikiem celowego działania czy przypadku – zaznaczyli śledczy.
Ranne dzieci i ojciec, milionowe straty parafii
W wyniku wybuchu obrażeń doznała mieszkająca w tym budynku rodzina: dwójka dzieci i ich ojciec. W gruzowisku znaleziono ciała dwóch kobiet - żony i córki 75-latka. Zasadniczą przyczyną ich zgonu było zatrucie lekami, które zażyły wcześniej i brak jest podstaw do przyjęcia, iż osoby te żyły w momencie wybuchu – informowała prokuratura.
Parafia ewangelicko-augsburska poniosła straty w wysokości ponad 6 milionów złotych. Wybuch uszkodził także okoliczne budynki i samochody, m.in. kościół parafii ewangelicko-augsburskiej oraz budynek Szkoły Podstawowej (szkoda ponad 700 tys. zł), Zespół Szkół Przemysłu Spożywczego (szkoda ponad 900 tys. zł). Łącznie status pokrzywdzonego prokurator przyznał 19 osobom fizycznym i innym podmiotom.
List do redakcji
Do wybuchu doszło 27 stycznia 2023 roku około 8.30 rano w Katowicach-Szopienicach. W gruzowisku odnaleziono ciała 69-latki i jej 40-letniej córki. Ich mąż i ojciec został przewieziony do szpitala. Rodzina ta mieszkała na plebanii i przed laty zajmowała się kościołem.
Kilka dni po wybuchu media poinformowały, że otrzymały list podpisany przez całą tę trójkę, który został wysłany do redakcji krótko przed tragedią. Była w nim zapowiedź samobójstwa. Autorzy listu napisali, że będąc w ciężkiej sytuacji, o pomoc zwrócili się do duchownego, u którego zamieszkiwali i dla którego pracowali; czuli się przez niego oszukani.
Informację o nieporozumieniach w plebanii potwierdził wtedy proboszcz parafii oraz biskup diecezji katowickiej Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego Marian Niemiec. Jak informował biskup, konflikt pomiędzy rodziną, która miała napisać list, a parafią trwał od lat, jego tłem były kwestie finansowe. Spór oparł się o sąd, który przyznał rację parafii. Jak opisywał biskup, rodzina, która przed laty zajmowała się kościołem, mieszkała w plebanii i była utrzymywana przez parafię, nie płaciła czynszu czy za media; od lat nie zajmowała się już świątynią.
Źródło: tvn2.pl/ PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24