Policja nie ma wątpliwości - to 32-letni Rafał Z. stoi za zbrodnią, która wstrząsnęła małym miasteczkiem pod Częstochową. Martwą, nagą kobietę znaleziono rano pod urzędem stanu cywilnego. Została zgwałcona i uduszona. Nie pomogło jej, że atak widziały kamery miejskie. - Ich zadaniem jest ochrona elewacji przed dewastacją - mówi burmistrz.
We wtorek sąd aresztował 32-letniego Rafała Z., któremu prokuratura zarzuca gwałt i zabójstwo 59-letniej kobiety.
Podejrzany nie przyznaje się do winy, w ogóle nie składa wyjaśnień, ale obciążają go zeznania świadków i nagrania z miejskich kamer. - Kamera zarejestrowała, jak zaatakował kobietę i wciągnął w ustronne miejsce - mówi Tomasz Ozimek, rzecznik prokuratury okręgowej w Częstochowie.
Znany złodziej i rozbojarz
W sobotę rano przechodzień znalazł martwą kobietę. Ciało leżało w krzakach pod Urzędem Stanu Cywilnego, naprzeciwko urzędu miejskiego, w samym centrum miasta. Lekarz nie stwierdził zewnętrznych obrażeń u kobiety.
Nieoficjalnie od świadków makabrycznego odkrycia wiemy, że kobieta była częściowo naga i miała worek foliowy na głowie.
Tego samego dnia śledczy zatrzymali Rafała Z. Mieli go w policyjnych rejestrach. To mieszkaniec Częstochowy, ostatnio przebywający w Blachowni, wielokrotnie karany za przestępstwa przeciwko mieniu, w tym rozboje.
Z zeznań świadków i zapisu monitoringu miejskiego wynikało, że do zbrodni doszło w piątek późnym wieczorem. Kobieta wyszła na spacer z psem. Rafał Z. był tam widziany o tej porze.
Jednak aż do poniedziałku wieczorem nie usłyszał żadnych zarzutów. Prokuratura czekała na wyniki sekcji zwłok. - Wstępnie wiadomo, że została uduszona i zgwałcona - mówi Ozimek.
32-latek działał sam i w chwili zbrodni był pod wpływem alkoholu. Koronnym dowodem przeciwko niemu będzie wynik badania pobranej na miejscu zbrodni próbki DNA.
Kamery chronią elewacje i brodzik
- Jak to możliwe, że kamera rejestruje atak na kobietę w centrum miasta i nikt, kto powinien siedzieć przed monitorem, nie reaguje? - pytamy burmistrz Blachowni.
- Bo to nie jest monitoring. Nikt go nie obsługuje - odpowiada Sylwia Szymańska. - Kamery zostały zainstalowane na urzędach gminy i stanu cywilnego, żeby chronić elewacje budynków. Taki był wymóg Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska, od którego dostaliśmy pieniądze na termomodernizację budynków. Jeśli ktoś zniszczy mury, przeglądamy nagrania, udostępniamy policji, jak w tym przypadku. Na tym to polega - wyjaśnia pani burmistrz.
Trzecia kamera pilnuje nowego brodzika w Blachowni. Monitoringu z prawdziwego zdarzenia, który miałby chronić mieszkańców, Blachownia nie ma.
- Trzeba by mieć na to pieniądze i ktoś musiałby go obsługiwać, a my nie mamy straży miejskiej - kończy Szumowska.
To była wolontariuszka
Zbrodnia wstrząsnęła Blachownią i, jak przyznaje burmistrz, mieszkańców nie uspokaja, że winny jest w rękach policji. - Dawno się u nas nic tak strasznego nie zdarzyło. Kilka lat temu zamordowano księdza i wtedy też byliśmy wstrząśnięci - mówi Szumowska. - Ta pani była zasłużona dla gminy. Znana i lubiana. Była wolontariuszką. Udzielała się między innymi w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy - dodaje.
Mieszkańcy opowiadali też dziennikarzom TVN 24, że 59-latka zbierała puszki i butelki i nie bała się wychodzić po zmroku.
Autor: mag / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice | Paweł Skalski