Małżeństwo z Małopolski jechało na urlop, ciągnąc motocykl na przyczepie. Z kolei policjanci z Katowic ciągnęli radiowozem łódź, bo mieli patrolować jezioro. Spotkali się przypadkiem na autostradzie, gdy samochód urlopowiczów nagle zaczął się palić.
Gdy policjanci z oddziału prewencji policji w Katowicach zauważyli na poboczu autostrady samochód z motocyklem na przyczepie, z komory silnika wydobywał się już ogień i kłęby dymu. Przed autem stali kobieta i mężczyzna i próbowali je gasić.
Policjanci zatrzymali się i zaczęli pomagać. - Pojazd posiadał zbiornik oraz instalację LPG, dlatego wyłączono z ruchu fragment autostrady - informuje Olaf Burakiewicz z zespołu prasowego śląskiej policji.
Motorowodniacy walczyli z ogniem za pomocą gaśnic, ale nie opanowali go. Jak relacjonują, rozprzestrzeniał się błyskawicznie. W aucie eksplodowały szyby, poduszki powietrzne, opony.
Gdy płomienie zaczęły ogarniać tył pojazdu z bagażami, a dalej przyczepkę z cennym motocyklem, postanowili ratować dobytek. Jak widać na filmie, udało się wyciągnąć walizki, a przyczepę z motocyklem odprowadzić w bezpieczne miejsce.
Nikt też nie ucierpiał. - Policjanci na koniec pytali małżeństwo, czy nie potrzebują pomocy. Odparli, że nie - mówi Burakiewicz.
Niestety, ich samochód spłonął doszczętnie. Dogasili go strażacy z Zabrza i z Gliwic, a po uprzątnięciu drogi, jeszcze przed południem wznowiono ruch.
Strażakom nie udało się ustalić przyczyny pożaru. Będą to wyjaśniać policjanci.
Autor: mag/r / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: śląska policja