- Pozytywny przekaz płynący z filmu "Bogowie" przenosi się na całą transplantologię: jest mniej odmów, mniej sprzeciwów, a co za tym idzie więcej uratowanych chorych - uważa prof. Marian Zembala, dyrektor Śląskiego Centrum Chorób Serca. Czy można więc mówić o efekcie "Bogów"? - Coś jest na rzeczy - przyznaje jeden z najbliższych współpracowników Zbigniewa Religi.
"Bogowie" Łukasza Palkowskiego z Tomaszem Kotem w roli głównej to opowieść o prof. Zbigniewie Relidze, który w 1985 roku przeprowadził pierwszą w Polsce udaną transplantację serca, otwierając zarazem program przeszczepów tego narządu.
- Ten film dotarł szczególnie do młodych ludzi. Pokazał, że transplantologia jest jak dekalog: tam nie można się cofać w ratowaniu życia - mówi prof. Marian Zembala, dyrektor Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. W filmie profesora gra Piotr Głowacki.
Efekt "Bogów"?
Jeśli popatrzymy na oficjalne statystyki, to „efektu Bogów” w postaci wzrostu liczby potencjalnych dawców serca po śmierci jeszcze nie widać. "Jeszcze", bo – jak mówią sami lekarze – film miał swoją premierę w październiku i na jego widoczne ewentualne skutki trzeba jeszcze poczekać. Poza tym, całoroczne zestawienia zarejestrowanych potencjalnych dawców i wykonanych przeszczepów trzeba poczekać przynajmniej do następnego roku. Wtedy to dowiemy się także, w którym województwie przybyło najwięcej gotowych do oddania po śmierci swojego serca.
Emocje studzi na razie również prof. Zembala, według którego „byłoby zbytnim uproszczeniem mówić, że przekaz filmowy zaowocował wzrostem liczby transplantacji serca”.
- Ale coś jednak jest na rzeczy, jeśli ponad dwa miliony osób wychodząc z kina ma poczucie głębokiego szacunku dla lekarzy i transplantacji. To znak, że pozytywny przekaz przenosi się na całą transplantologię: jest mniej odmów, mniej sprzeciwów, większe zrozumienie, a co za tym idzie więcej uratowanych chorych. To zasługa twórców filmu, ale i jego bohaterów, pionierów transplantacji w Polsce, w tym prof. Religi – podkreśla.
Koniec z "problemem Ziobry"
Prof. Zembala zaznacza także, że polska transplantologia szczęśliwie wychodzi z kryzysu spowodowanego „problemem Ziobry”. Chodzi o aresztowanie w 2007 r. warszawskiego transplantologa i słowa ówczesnego ministra sprawiedliwości w rządzie PiS Zbigniewa Ziobry, iż "już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie". Ta wypowiedź skutkowała zmniejszeniem liczby przeszczepów serca. O ile w 2006 r. wykonano ich 95, o tyle w 2007 r. tylko 64, a w 2008 r. - już 61.
Coraz lepszą atmosferę wokół transplantologii potwierdzają także dane zebrane przez Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnym ds. Transplantacji "Poltransplant". Wynika z nich, że w ubiegłym roku przeszczepiono w sumie 1536 narządów w tym 87 serc. Z kolei do listopada tego roku - już 70, z czego 36 w zabrzańskiej klinice. Jak mówi prof. Zembala, jego ośrodek mógłby wykonać zdecydowanie więcej tego typu operacji. Co więc stoi na przeszkodzie? Właśnie liczba potencjalnych dawców.
Dyrektor śląskiej kliniki nie traci jednak nadziei. – Film w jakimś stopniu poprawił atmosferę wokół lekarzy i ich misji ratowania życia – podkreśla.
W Śląskim Centrum Chorób Serca wykonano już 36 przeszczepów serca:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: rf/b / Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Watchout Productions/NEXT FILM | Jarosław Sosiński