"Podstępnie zgwałcone". Dziewiętnaście kobiet pokrzywdzonych w gabinecie ginekologa

Monzer M. miał wykorzystywać pacjentki w czasie badań ginekologicznych
Prokurator: już dziewiętnaście kobiet przesłuchanych
Źródło: TVN 24 Katowice

Śledczy nie szukają pokrzywdzonych w dokumentacji medycznej ginekologa. Czekają, aż one same zdecydują się zgłosić, apelują o to przez media. Kobiety przesłuchiwane są przez kobiety, policjantki, prokuratorki, psycholożki i śledczy obiecują zrobić wszystko, by nie musiały zeznawać po raz drugi.

Prokuratura rejonowa w Zabrzu już dziewiętnastu kobietom przyznała status pokrzywdzonych w sprawie przeciwko ginekologowi Monzerowi M. To znaczy, że kobiety zostały przesłuchane przed sądem.

Poszkodowane zgłaszają się na policję albo wprost do prokuratury. Policja ma już takich zgłoszeń ponad dwadzieścia.

- Kobieta może wybrać, czy chce być wstępnie przesłuchana na policji, czy w prokuraturze - mówi Wojciech Czapczyński, prokurator rejonowy w Zabrzu. - Staramy się, by odbywało się to w jak najdyskretniejszych warunkach. Na każdym etapie osobą przesłuchującą jest również kobieta, jest policjantką śledczą lub prokuratorką. Na sali sądowej, prócz sędziego, obecna jest psycholożka. Prokuratorka i protokolantka są za lustrem weneckim.

Sprawa dotyczy artykułu 197, czyli, jak mówi Czapczyński, "szeroko rozumianego gwałtu", który nie polega wyłącznie na stosunku płciowym.

Kto przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem doprowadza inną osobę do obcowania płciowego podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12. Kodeks Karny, art. 191, § 1

Prokurator dodaje, że Monzer M. miał używać podstępu, a nie gróźb czy przemocy.

Areszt po piątej pacjentce

Sprawa ujrzała światło dzienne na początku wakacji. Do komisariatu policji w Zabrzu, wprost z gabinetu Monzera M., przyszła kobieta. - Była zbulwersowana badaniem ginekologicznym - mówiła Agnieszka Żyłka, rzeczniczka policji w Zabrzu.

Policjanci rozpoczęli dochodzenie w sprawie ginekologa M. Dotarli do kolejnych trzech kobiet, które zeznały, że zostały wykorzystane seksualnie przez tego lekarza.

M. został zatrzymany w połowie sierpnia, w drodze z domu do pracy. Usłyszał zarzuty zgwałcenia oraz doprowadzenia do innej czynności seksualnej czterech kobiet. Przestępstw miał dokonać w latach 2016-2018 w prywatnym gabinecie. Są one zagrożone karą do 12 lat więzienia.

Monzer M. nie przyznał się do zarzucanych czynów. Orzeczono mu zakaz wykonywania zawodu ginekologa i zbliżania się do pokrzywdzonych pacjentek. Wrócił do domu za poręczeniem majątkowym. Miał się tylko stawiać na komisariat, był objęty policyjnym dozorem. Na poczet przyszłych kar i zadośćuczynienia dla pokrzywdzonych śledczy zabezpieczyli dwa samochody i gotówkę lekarza, łącznie o wartości 90 tys. zł.

Policjanci równocześnie zaczęli apelować do kobiet, by zgłaszały się, jeśli czują się pokrzywdzone przez tego ginekologa. Od początku zakładali, że może być ich więcej.

Apel poskutkował natychmiast. Już następnego dnia policjanci przyjęli zgłoszenie od piątej pacjentki Monzera M. Tego samego dnia kobieta zeznawała w sądzie i ginekolog został aresztowany na trzy miesiące. Powody: grożąca podejrzanemu surowa kara, a także realna obawa matactwa procesowego.

Żyłka: Kobiety nabrały odwagi po naszym apelu w mediach. Wcześniej może nie wierzyły, że ktoś da im wiarę, że wizyta u lekarza nie wyglądała tak, jak powinna. To były intymne badania, jeden na jeden. Za każdym razem w gabinecie był tylko ginekolog i pacjentka.

Nie wzywają kobiet, przesłuchają tylko raz

Policjanci cały czas proszą skrzywdzone pacjentki Monzera M. o zgłaszanie się. - Rola mediów w tym postępowaniu wydaje się ze wszech miar pozytywna, bardzo skutecznie apelują, jesteśmy bardzo wdzięczni - mówi prokurator Czapczyński.

Przyznaje, że prokuratura mogłaby dotrzeć do pacjentek Monzera M. przez dokumentację medyczną, jednak ze względu na delikatny charakter sprawy śledczy czekają, aż pokrzywdzone same podejmą decyzję, czy chcą się zgłosić.

Jak mówi, śledczy dokładają starań, by przesłuchanie było rzetelne. Jest też nagrywane. Wszystko po to, by pokrzywdzone nie musiały stawać przed sądem ponownie.

Czapczyński nie ujawnia żadnych szczegółów zeznań, nawet wieku pokrzywdzonych, by żadna z kobiet nie poczuła się wskazana.

- Mogę tylko powiedzieć, że wszystkie z tych czynów zostały popełnione podczas badań przeprowadzonych przez podejrzanego w gabinetach, w których przyjmował pacjentki na terenie Zabrza, Gliwic i Knurowa. W wielu przypadkach sposób działania sprawcy wydaje się analogiczny, ale zeznania będą szczegółowo analizowane. Prokurator zdecyduje, czy została przekroczona granica czynu zabronionego i czy rozszerzone zostaną zarzuty w stosunku do podejrzanego.

Autor: mag/mś / Źródło: TVN 24 Katowice

Czytaj także: