Stoi, podrepcze w kółko, położy się - tak Diego zachowuje się w azylu dla zwierząt. To efekt życia na krótkim sznurku w przedpokoju. Trafił do małego mieszkania jako szczeniak. Obrońcy zwierząt uwolnili go po dwóch latach, gdy miał już rozmiary dorosłego owczarka niemieckiego.
Wolontariusze azylu "Cichy Kąt" w Tarnowskich Górach odebrali z mieszkania dwuletniego psa wielkości owczarka niemieckiego.
Jak informują, Diego trafił tam jako szczeniak. - Dostaliśmy anonimową informację, że jest więziony - mówią.
Gdy weszli do mieszkania, Diego siedział w małym przedpokoju przywiązany około metrowym sznurem. Nie miał dostępu do wody, w misce zimne, mokre jedzenie.
- Trzymany był za kolczatkę na przykurczonych tylnych łapach. Próbował cieszyć się z nagłych odwiedzin. Gdy w końcu został odpięty, miał ścierpnięte, obolałe łapy i ból kości krzyżowej tak silny, że chciał gryźć technika weterynarii, który go oglądał - opowiadają wolontariusze.
Diego nie miał aktualnych obowiązkowych szczepień. Po wyprowadzeniu na dwór zaczął panikować. Usiłował wypić wodę z każdej mijanej kałuży. Bał się wszystkiego, samochodów, przechodniów.
A w schronisku, umieszczony w dużym kojcu ciągle siedzi w jednym miejscu. Wstaje na chwilę i znowu się kładzie.
- Po co wzięli psa ze schroniska? Żeby stworzyć dla niego mikroskopijne piekło!? Okaleczyli go fizycznie i psychicznie - nie rozumieją wolontariusze.
- Dostaliśmy zawiadomienie w sprawie dręczenia psa i wniosek o ukaranie - potwierdza interwencję azylu Rafał Biczysko, rzecznik policji w Tarnowskich Górach. Sprawa jest w toku.
Autor: mag/gp/sk / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Azyl "Cichy Kąt"