Najczęściej dotykał Kacpra - sąd ustalił, że pięć razy noc po nocy i jeszcze kilkakrotnie na wakacjach na Mazurach. Klaudię - według sądu - całował w szyję i klepał po pośladkach, Łukasza uderzył w twarz. Byli wychowankami domu dziecka, którego on był dyrektorem. Był wtedy salezjaninem. Nadal jest księdzem. Wyrok: pięć lat więzienia.
Na pięć lat więzienia i pobyt w zakładzie psychiatrycznym został skazany przez sąd rejonowy Mirosław L., były dyrektor domu dziecka w Częstochowie. Jest to łączny wyrok za wykorzystywanie seksualne dzieci i używanie wobec nich przemocy. Według sądu były cztery ofiary. Ówcześni wychowankowie domu dziecka, którego L. był dyrektorem.
L. także otrzymał też dożywotni zakaz zajmowania wszelkich stanowisk i wykonywania działalności związanej z wychowaniem, edukacją, leczeniem małoletnich lub opieką nad nimi. Nie wolno mu kontaktować się i zbliżać do pokrzywdzonych przez siedem lat.
Sąd wymierzył też L. karę grzywny w wysokości tysiąca złotych i zobowiązał do wypłaty pokrzywdzonym zadośćuczynień w wysokości od 2 do 8 tysięcy złotych.
Wyrok nie jest prawomocny.
L. nie było w środę na sali rozpraw. Wcześniej nie przyznawał się do winy. Jego adwokat nie chciał z nami rozmawiać.
W czasie dokonywania przestępstw, za które został skazany, L. był również księdzem i salezjaninem. Zakonem zarządzają tak zwane inspektoria. W inspektorii salezjanów we Wrocławiu, któremu L. podlegał jako zakonnik, dowiedzieliśmy się, że salezjaninem już nie jest.
- Nadal jest księdzem, bo sprawa toczy się w Watykanie - powiedział nam nieoficjalnie sekretarz inspektorii.
Sąd słucha i nagrywa wychowanków
Jesień 2016 roku. Chłopcy z domu dziecka, prowadzonego przez salezjanów, wyznają wychowawcom, że ksiądz dyrektor dotyka ich w intymne miejsca. Wychowawcy alarmują Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej, któremu podlega placówka. Po kontroli MOPS zawiadamia prokuraturę.
Wychowankowie przesłuchiwani są w sądzie w specjalnym pomieszczeniu w obecności biegłego psychologa, a ich zeznania są nagrywane, by nie musieli ich powtarzać w razie procesu.
Prokurator przesłuchuje także innych wychowanków i wychowawców. Wszystkie zeznania obciążają księdza dyrektora. Materiał jest na tyle mocny, że zapada decyzja o aresztowaniu Mirosława L.
Równocześnie sprawę bada Kościół. L. nie podlega kurii, tylko zakonowi.
"O zaistniałej sytuacji zostały poinformowane zwierzchnie władze kościelne, a inspektoria wrocławska współpracuje z organami ścigania w celu rzetelnego wyjaśnienia całej sprawy" – pisze w oświadczeniu Inspektoria Wrocławska zakonu, której podlega dom dziecka w Częstochowie.
L. zostaje zwolniony z funkcji dyrektora placówki.
Z końcem września zostaje aresztowany. Po pół roku wychodzi na wolność za poręczeniem w wysokości 50 tysięcy złotych i czeka na proces na wolności.
W nocy i na wakacjach
W sierpniu 2017 gotowy jest akt oskarżenia. Prokuratura stawia byłemu dyrektorowi 11 zarzutów.
9 października 2019 roku sędzia Agnieszka Bednarz uznała go winnym tego, że:
- w pierwszej połowie 2016 roku usiłował doprowadzić Sebastiana do poddania się czynności seksualnej polegającej na dotykaniu go w okolicach krocza i po genitaliach, co nie nastąpiło z uwagi na zdecydowaną postawę pokrzywdzonego, który opuścił pomieszczenie i oddalił się od oskarżonego,
- 29 kwietnia 2016 naruszył nietykalność cielesną Kacpra, kopiąc go w krocze, - od 29 kwietnia do września 2016 w krótkich odstępach czasu dopuścił się ciągu przestępstw, polegających na doprowadzeniu Kacpra do innej czynności seksualnej, polegającej na wzajemnym dotykaniu się po genitaliach i okolicach krocza,
- między 2015 a 2016 rokiem kilkakrotnie doprowadził Klaudię do innej czynności seksualnej, polegającej na klepaniu w pośladki, a także łapiąc ją za ręce i przytrzymując, całował w szyję, powodując powstanie "malinek",
- uderzył w twarz Łukasza, szarpał za ubranie.
Wszyscy pokrzywdzeni nie mieli 15 lat. L. miał dopuszczać się przestępstw na terenie domu dziecka, w nocy i na wakacjach na Mazurach.
- To była bardzo ciężka sprawa pod względem zawiłości, a przede wszystkim jej etycznego ciężaru. Mieliśmy do czynienia z czynami lubieżnymi w stosunku do małoletnich. Jestem zadowolony z tego orzeczenia - powiedział nam po wyroku Bartłomiej Woda, pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego, mimo że wnioskował o wyższą karę - osiem lat pozbawienia wolności.
Autor: mag/ec / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Shuttersatock