- Matka bezprawnie uprowadziła dzieci, ale ponieważ od ponad roku żyją one w Polsce i tu jest ich „centrum życiowe”, zarządzenie ich powrotu do Niemiec naraziłoby je na szkodę psychiczną - stwierdził w piątek sąd w Bytomiu, oddalając wniosek Jugendamtu o wydanie trojga dzieci, odebranych w Niemczech polskiej rodzinie.
Sąd Rejonowy w Bytomiu oddalił w piątek wniosek hanowerskiego urzędu ds. dzieci i młodzieży (Jugendamt) w sprawie wydania trojga polskich dzieci, odebranych w Niemczech polskiej rodzinie.
Sąd stwierdził, że matka bezprawnie uprowadziła dzieci, ale ponieważ od ponad roku żyją one w Polsce i tu jest ich „centrum życiowe”, zarządzenie ich powrotu do Niemiec naraziłoby je na szkodę psychiczną.
Po ogłoszeniu decyzji sądu matka dzieci i obecny na sali jej najstarszy syn objęli się i płakali.
- Ulga, radość, szczęście… To jest to, o co walczyłam i miałam nadzieję, że tu znajdę sprawiedliwość, i tak się stało. Nie muszę się martwić o ich przyszłość” – powiedziała dziennikarzom matka dzieci pani Aneta.
- Mieszkamy w Bytomiu, pracuję w Bytomiu, dzieci chodzą tu do szkoły, to nasz nowy dom. Nie zamierzam wracać do Niemiec. Tam twój dom, gdzie serce twoje, a moje serce jest teraz tutaj – dodała, pytana o dalsze plany życiowe.
Gabriel powiedział, że cieszy się z decyzji sądu. - Denerwowałem się, obawiałem się, że nas mogą znowu Niemcy zabrać – wyznał. Jak mówił, w Polsce żyje mu się dobrze. - Dobre jest to, że jesteśmy razem - wyjaśnił.
Bo nie chcieli ingerowania w rodzinę
Jugendamt – którego przedstawiciel ponownie nie pojawił się w sądzie - domagał się wydania Gabriela, który ma dziś 16 lat, ośmioletniej Wiktorii i pięcioletniej Julii. Polska rodzina mieszkała w Hanowerze od czerwca 2005 roku. Gabriel urodził się w Polsce, jego młodsze siostry już Hanowerze. Pod koniec 2013 r. na podstawie decyzji sądu Jugendamt odebrał rodzicom dzieci.
Julia i Viktoria trafiły do niemieckiej rodziny zastępczej, a najstarszy Gabriel - do ośrodka wychowawczego oddalonego o 100 km. Według rodziców, niemieccy rodzice zastępczy drastycznie zaniedbywali dziewczynki, dzieci miały być też ofiarami przemocy i molestowania seksualnego. Rodzice zdecydowali się uprowadzić całą trójkę i wrócić do Polski w styczniu 2015 r.
- Nie żałuję tego - mówiła w piątek matka dzieci.
Odebranie dzieci Jugendamt uzasadniał sytuacją życiową rodziny i chorobą alkoholową rodziców, a w przypadku Wiktorii podejrzeniem, że jest bita. Pełnomocnik rodziny Markus Matuschczyk oświadczył podczas poprzedniej rozprawy, że przeczą temu opinie lekarskie po badaniach przeprowadzonych jeszcze w Niemczech. Wykluczyły one jakiekolwiek uzależnienia, czy choroby przewlekłe rodziców.
Rodzice stanowczo zaprzeczają też, by sami zgodzili się na oddanie dzieci w pieczę zastępczą. Według nich prawdziwym powodem pozbawiania praw rodzicielskich był konflikt z asystentem z Jugendamtu, który zbytnio ingerował w ich życie.
Podczas poprzedniej rozprawy sędzia Katarzyna Janik przedstawiła również protokoły z przesłuchania dzieci w obecności psychologa, opinię sądowo-psychologiczną, dokumenty ze szkoły i przedszkola, do których uczęszczają dzieci, a także informację z policji i z wywiadu środowiskowego.
Wszystkie te dokumenty - z wyjątkiem niemieckiego - są pozytywne dla rodziców. Wynika z nich, że dzieci są bardzo przywiązane do mamy i taty, są zadbane, rozwijają się prawidłowo; w Polsce czują się bezpiecznie, a powrót do Niemiec byłby dla nich przeżyciem traumatycznym. W rodzinie nie odnotowano kłótni czy nadużywana alkoholu.
Śledztwo w sprawie molestowania dziewczynek, po doniesieniu rodziców, prowadzi bytomska prokuratura, która przed kilkoma miesiącami informowała, że wyczerpała już źródła dowodowe dostępne w Polsce. Jak mówił pełnomocnik rodziny, teraz trzeba przesłuchać podejrzanych i świadków mieszkających w Niemczech, co zostanie prawdopodobnie przeprowadzone w ramach pomocy prawnej.
Młodzież zdeprawowana wojną
Jugendamty powstały w latach 20. XX wieku jako instytucja opiekująca się trudną młodzieżą, zdeprawowaną w wyniku wojny. Po dojściu do władzy w 1933 roku naziści włączyli sieć tych placówek do swojego systemu wychowawczego.
Obecnie działalność urzędów do spraw młodzieży znajduje się w gestii niemieckich krajów związkowych (landów). W przypadkach zaniedbania dzieci przez opiekunów lub znęcania się nad nimi, nierzadko Jugendamt krytykowany jest za opieszałość i brak zdecydowania; z drugiej strony zarzuca się im ingerowanie w życie rodzin i naruszanie prywatności.
Autor: mag/gp / Źródło: PAP