Reymont urodził się 7 maja, Modrzejewski 8 czerwca. - Jeden dzień, jeden miesiąc, jedną epokę później - opowiadał nam skryba o swoim magicznym związku z pisarzem, którego dzieła przepisywał ręcznie przy świeczce i w mrozie. Reymont zmarł w 1925 roku, Modrzejewski w 2024. Jedną epokę później, jeden rok wcześniej.
Tadeusz Modrzejewski zmarł w wieku niespełna 72 lat w pożarze mieszkania w Bielsku-Białej. Informację potwierdził w mediach społecznościowych prezydent Bielska-Białej Jarosław Klimaszewski.
"Znany wszystkim mieszkańcom Bielska-Białej twórca Muzeum Literatury im. Władysława Reymonta przy ul. Pankiewicza wniósł duży wkład w dziedzictwo kulturowe miasta, przepisując ręcznie i ilustrując klasyczne dzieła literatury polskiej, na czele z twórczością noblisty, autora Chłopów. To duży cios dla naszej społeczności, tym bardziej że już wkrótce muzeum miało przejść gruntowny remont, stać się placówką pod auspicjami Książnicy Beskidzkiej, a sam tragicznie zmarły miałby otaczać pieczą swoje dzieła, spotykać się z grupami odwiedzających i opowiadać o swojej pasji i dziele życia" - napisał prezydent Klimaszewski.
Pod postem Modrzejewskiego wspomnieli mieszkańcy, którzy go znali. "Zadbajcie o Jego spuściznę, niech zaopiekuje się nią ktoś dobry" - apelował jeden z nich.
Reymont i Modrzejewski, "wszystko o jeden"
Tadeusz Modrzejowski opowiedział nam o swojej pasji w 2016 roku. Przepisywał wtedy 126. księgę. Ręcznie, przy świeczce. W jego muzeum przy Pankiewicza nie było prądu ani ogrzewania. Zimą woda zamarzała w rurach. Słońce wpadało przez jedno okno tylko od wiosny do końca lata. Ale przepisując "Chłopów", skryba był daleko stąd. Szedł za Kościuszką przeciwko Rosji, bawił się na weselu Boryny.
Zaczął od Reymonta w 1982 roku. Przepisując książkę, miał nadzieję, że w ten sposób wyleczy się z dysleksji. Był przekonany, że łączy go z pisarzem magiczny związek. - On urodził się 7 maja, ja 8 czerwca. Jeden dzień, jeden miesiąc, jedną epokę później. On jako czwarty z rodzeństwa, ja piąty. Wszystko o jeden. Mistrz i uczeń. Z niego na siłę zrobili krawca, ze mnie tkacza. On umiera w 1925 roku, ja rodzę się w 1952. Jeden się kończy, drugi się zaczyna - porównywał.
Gdyby mógł powiedzieć o swojej śmierci, zapewne brzmiałoby to tak: Reymont umiera w 1925, ja w 2024, jedną epokę później, jeden rok wcześniej, wszystko o jeden.
Ostatni polski skryba nie ma następców
Noblista śnił się skrybie od dziecka. Było to tak: w pełni księżyca Modrzejewski ląduje przed bramą. Starszy człowiek w okularach, lekko kulejący, bierze go za rękę i przeprowadza na drugą stronę. To Reymont. Nie bój się – powiada do małego Tadzia – będziesz żył w dwóch światach. Będziesz marzł, będziesz chodzić głodny i do końca życia pozostaniesz niedoceniony.
Sen powtarzał się, aż się spełnił. W 1989 roku Modrzejewski wynajął od miasta jednopiętrową kamieniczkę przy Pankiewicza.. W ulicę wchodzi się przez kamienną bramę. Była to kompletna ruina, ale Modrzejewski czuł, że nie ma odwrotu, bo było jak ze snu. Sam zrobił remont. Pomagał mu zakład tkacki, w którym pracował i który wkrótce potem upadł.
Skuł tynki, namalował freski, zrobił gabloty, w których umieszczał eksponaty, czyli własnoręcznie przepisane i zilustrowane dzieła polskich klasyków literatury, Reymonta, Sienkiewicza, Mickiewicza oraz obrazy ilustrujące fabuły. Wreszcie został kustoszem swojego muzeum. Nie wywiesił cennika biletów. Goście zostawiali "co łaska" i wpisy do księgi. Pisali:
"Talent kolegi Tadka powinien być rozpropagowany nie tylko na województwo, ale na cały kraj i poza jego granice".
"Gdyby nie było na świecie ludzi takich jak Pan, ludzkość byłaby biedna".
"Moje poszukiwania najniezwyklejszego miejsca na świecie się skończyły"
Martwił się, że nie ma następców. Przychodzili na naukę, ale nie potrafili zmieścić się z wersem w pięciu milimetrach i robili kleksy. Uczył ich, że "jak się zamoczy pióro w tuszu, trzeba stalówkę trzy razy przetrzeć o krawędź kałamarza", a "jak człowiek się pomyli, trzeba błąd zostawić, żeby wysechł i dopiero po trzech linijkach wrócić, wydrapać nożykiem, paznokciem wygładzić, postawić odpowiednią literę i pisać dalej. Ale jeśli popełni się błąd trzeci raz na sesję, trzeba stąd wyjść. To znaczy, że nie ma koncentracji. Mój rekord to 14 godzin pisania. Przyszedłem tu we wtorek, a wyszedłem w środę".
Ogień widać było z okien mieszkania na dziewiątym piętrze
W środę 27 marca 2024 roku przed godziną 22 na dziewiątym piętrze 11-kondygnacyjnego bloku przy ulicy Andrychowskiej w Bielsku–Białej wybuchł pożar. Gdy strażacy dotarli na miejsce, mieszańcy zdążyli opuścić budynek, a ogień widać było z okien.
Strażacy dowiedzieli się od mieszkańców, że tam w bloku ktoś potrzebuje pomocy. Klatka schodowa i korytarz były mocno zadymione.. Weszli do środka w maskach gazowych i z kamerą termowizyjną. W drzwiach wejściowych płonącego mieszkania natknęli się leżącą 60-letnią kobietę. Po wyniesieniu na zewnątrz odzyskała przytomność i powiedziała strażakom, że w mieszkaniu jest jeszcze jedna osoba. To był Tadeusz Modrzejewski. Przewieziono go do szpitala, nie przerywając reanimacji. Zmarł w wyniku zatrucia dymem.
Dzieła są w Książnicy Beskidzkiej
Dzieła Modrzejewskiego nie przepadną. Pod koniec 2023 roku kupiła je Książnica Beskidzka, biblioteka należąca do samorządu Bielska-Białej i zabezpieczyła w dziale zbiorów specjalnych. Niektóre eksponaty okazały się w złym stanie z powodu wilgoci i niskiej temperatury, panujących w budynku przy Pankiewicza. Wymagają konserwacji.
- Będziemy to miejsce pielęgnowali – powiedział wtedy Klimaszewski o Muzeum Literatury. Miasto zapowiedziało, że wyremontuje placówkę i zatrudni Modrzejewskiego na kustosza.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Ryszard Siarkowski | TVN 24 Katowice