"Przykucnęłam, żeby ją napoić i wskoczyła mi na kolana". Mała wilczyca po raz drugi w rękach człowieka

Mała wilczyca Luna drugi raz w rękach człowieka
Mała wilczyca Luna drugi raz w rękach człowieka
Źródło: Małgorzata Lisińska/ Facebook

Za pierwszym razem matka upuściła ją na ścieżkę, uciekając przed turystami. Miesiąc później sześciotygodniowa Luna sama pobiegła do ludzi, bo już wiedziała, że oni dają jeść. Historia małej wilczycy z Rysianki być może trafi do powieści.

19 czerwca Małgorzata Lisińska z Tychów wybrała się z mężem na Rysiankę w Beskidzie Żywieckim. Szli czerwonym szlakiem. – Był upał, a ścieżka mocno pod górę, cała odsłonięta przed słońcem. W pewnym momencie wśród krzewów tuż przy ścieżce patrzymy – zwierzak – opowiada kobieta.

Mała wilczyca Luna drugi raz w rękach człowieka
Mała wilczyca Luna drugi raz w rękach człowieka
Źródło: Małgorzata Lisińska/ Facebook

- Mój pies jest mieszańcem bernardyna i i boksera. Ten zwierzak wyglądał jak taki dwumiesięczny mieszaniec albo duży kot. Mówię do męża: chyba ryś. A on: chyba wilk, zawracamy, bo gdzieś może być jego matka. Ale zwierzak zaczął biec za nami i merdać ogonem. Położył się pół metra przed nami i patrzył na nas. Widać było, że był zmęczony i spragniony.

Mała wilczyca Luna drugi raz w rękach człowieka
Mała wilczyca Luna drugi raz w rękach człowieka
Źródło: Małgorzata Lisińska/ Facebook

Pani Małgorzata zadzwoniła najpierw do Lasów Państwowych, ale nikt nie odbierał. Potem na numer alarmowy 112 - dyspozytor kazał im zwierzę zostawić i odejść. Ale ono nie chciało zostać, szło za ludźmi. W końcu zadzwonili do Ochotniczej Straży Pożarnej w Węgierskiej Górce. – Strażak powiedział, że stowarzyszenie szuka tego wilka – mówi pani Małgorzata.

Chodziło o Stowarzyszenie dla Natury Wilk, skupiające biologów, którzy zajmują się badaniem i ochroną tego gatunku. Tam zapewnili Lisińskich, że zaraz przyjadą po Lunę. Zwierzak okazał się sześciotygodniową wilczycą. – Zapytałam, czy mogę ja napoić. Zgodzili się, ale tak, żeby jej nie głaskać, nie brać na ręce. Nie chciała pić z miski. Zmoczyłam koszulkę i wilczyca ssała. Kiedy przykucnęłam, wskoczyła mi na nogi.

Mała wilczyca Luna drugi raz w rękach człowieka
Mała wilczyca Luna drugi raz w rękach człowieka
Źródło: Małgorzata Lisińska/ Facebook

OGLĄDAJ TELEWIZJĘ NA ŻYWO W TVN24 GO >>>

Wilczyca czekała, aż ludzie odejdą, by zabrać swoje dziecko

Luna pierwszy raz dostała się w ludzkie ręce 23 maja. - Miała wtedy 12 dni – mówi Sabina Nowak ze Stowarzyszenia dla Natury Wilk.

To był pierwszy weekend poluzowania obostrzeń, związanych z pandemią. W górach tłumy. Z relacji turystów, przekazanych stowarzyszeniu wynikało, że tamtego dnia mała wilczyca została znaleziona również na szlaku turystycznym na Rysiankę. – Prawdopodobnie matka spanikowała i postanowiła przenieść szczenię w inne miejsce. Przechodząc przez ścieżkę, upuściła je i spłoszona uciekła – mówi Nowak.

Wokół szczeniaka zrobiło się zbiegowisko. Nowak przypuszcza, że wilczyca czekała w pobliżu, aż ludzie odejdą, by zabrać swoje dziecko. Niestety jeden człowiek, biorąc wilka za szczenię psa, postanowił zanieść go weterynarza. Stamtąd Luna trafiła do ośrodka rehabilitacji dzikich zwierząt Mysikrólik w Bielsku-Białej, który przekazał ją Stowarzyszeniu.

Tego samego 23 maja biolodzy odstawili szczenię w głąb lasu, tam gdzie wcześniej dzięki fotopułapkom i tropieniu śladów zlokalizowali grupę wilków. Nowak: - Luna zniknęła. Byliśmy przekonani, że rodzina przyjęła ja z powrotem.

Mniej zdyscyplinowana, ciekawska, poszła po jedzenie

Nie wiadomo, dlaczego znów pojawiła się na szlaku. – Za pierwszym razem to był przypadek. Teraz już może wiedziała, że dostanie od ludzi jedzenie. Matka poszła na polowanie, a jej burczało w brzuchu, więc poszła na szlak. Każdy wilk ma inne usposobienie, Luna może jest mniej zdyscyplinowana i ciekawska – mówi Sabina Nowak.

Na razie Luna jest pod opieką biologów. Czekają, aż minie okres burzowy i zawiozą ją z powrotem do lasu. Szukają odpowiedniego miejsca, a deszcze rozmyły ślady.

Nowak: - Apelujemy do turysty, który 23 maja widział, jak wilczyca upuściła szczenię, by się z nami skontaktował. Mamy relację tylko z drugiej ręki, jak wyglądało to zdarzenie. A bardzo ważne jest, jak zwierzę przechodziło przez ścieżkę, z której strony na którą. To nam ułatwi znalezienie rodziny Luny.

Biolożka wyjaśnia również, jak zachować się, gdy znajdziemy w na górskim szlaku szczenię wilka. – Najlepiej przenieść je kilka metrów w górę lub w dół od szlaku, tak żeby inni turyści się na nie nie natknęli, a matka mogła spokojnie zabrać. Prosilibyśmy też telefon do nas za każdym razem, gdy ktoś spotka wilka.

Będzie bohaterką powieści?

Małgorzata Lisińska z Tychów jest pisarką. Spotkanie z Luną było dla niej bardzo inspirujące. Nie wyklucza, że mała wilczyca trafi na karty jej kolejnej powieści.

Czytaj także: