Pradziadek na chwilę wyszedł z pokoju. Wystarczyło. 4-letnia dziewczynka podłożyła poduszki pod drzwi, żeby sięgnąć do klamki, otworzyła i z młodszym bratem wyszli na balkon. Niespełna dwuletni chłopiec prześliznął się między szczebelkami barierki i spadł. To było piąte piętro, dziecko ma stłuczone płuca.
- Gdy dostaliśmy tę informację, spodziewaliśmy się najgorszego - mówi Sonia Kepper, rzeczniczka policji w Sosnowcu.
Ale wypadek okazał się szczęściem w nieszczęściu. Pierwsze informacje otrzymaliśmy na Kontakt24.
We wtorek po godz. 18. w sosnowieckiej dzielnicy Środula niespełna dwuletni chłopiec spadł na ziemię z balkonu mieszkania na 5. piętrze.
Rodzina może mówić o niewiarogodnym wręcz szczęściu, bo dziecko żyje, jest w stabilnym stanie, nie ma żadnych złamań, tylko stłuczone płuco.
Dzieci były pod opieką pradziadka, który na chwilę wyszedł z pokoju.
Cud, Pan Bóg i miękkie podłoże
Sąsiedzi zaczęli krzyczeć. Przed blok wybiegł Adam Kantek. - Dziecko na szczęście płakało - mówi.
Bo to znaczy: żyje. Kantek, jako pracownik pogotowia technicznego, wiedział, jak udzielać pierwszej pomocy. Sprawdził, czy chłopiec nie ma złamanych nóg i rąk. - Przykryliśmy go kocykiem i czekaliśmy, aż przyjedzie pogotowie - mówi.
Mężczyzna nie rozumie, co się stało. - To cud. Pan Bóg czuwał - mówi szczęśliwy.
Chłopiec wylądował na trawie. - Na miękkim podłożu. To szczęście w nieszczęściu. Gdyby spadł na krzaki obok, nie skończyło by się to dobrze - twierdzi.
Trzeźwy i sprawny
- Ze wstępnych ustaleń wynika, że to był nieszczęśliwy wypadek - mówi Sonia Kepper.
Pradziadek był trzeźwy. Ma 71 lat, jest sprawny i nie raz już zajmował się prawnukami.
- Wyszedł na chwilę do toalety. Wtedy doszło do wypadku - mówi Michał Łukasik z Prokuratury Rejonowej w Sosnowcu, która już przesłuchała mężczyznę.
Drzwi balkonowe były zamknięte, a dzieci nie sięgały do klamki. Ale prawnuczka podłożyła pod drzwi balkonu poduszki i inne drobne sprzęty, weszła na to i otworzyła drzwi.
Na balkon wyszła razem z młodszym bratem. Chłopiec przecisnął się między barierkami i spadł. Jak podkreśla Kepper, na dole nie było niczego, co mogłoby zamortyzować wypadek.
Karetka zabrała dwulatka do szpitala. - Jak na taki upadek z takiej wysokości można powiedzieć, że dziecko jest w stanie dobrym. Zostały wykonane badania obrazowe, teraz jest konsultowane neurologicznie i pulmonologicznie - powiedział nam Andrzej Siwiec, prezes szpitala w Sosnowcu.
Prokuratura prowadzi śledztwo pod kątem narażenia na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia chłopca.
- Ułamek sekundy, na chwilę spuścić dziecko z oka i może dojść do tragedii - podsumowuje Kepper i apeluje do rodziców, żeby zabezpieczali w domu drzwi przed dziećmi oraz sprzęty domowe, które mogą być niebezpieczne.
Autor: mag/gp/jb / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Katowice