Mieli po 12 lat, chodzili do jednej klasy, przyjaźnili się, mieszkali blisko siebie w małej wsi. Tego dnia bawili się w domu Huberta sztucerem jego ojca. Hubert trzymał broń, gdy wystrzeliła i trafiła jego kolegę w głowę. Sąd apelacyjny obniżył dzisiaj wyrok dla ojca Huberta o połowę. Ale mężczyzna i tak pójdzie do więzienia.
Karę dwóch lat więzienia wymierzył w środę Sąd Okręgowy w Bielsku-Białej Andrzejowi B., ojcu nastolatka, który półtora roku temu, bawiąc się bronią myśliwską ojca, postrzelił śmiertelnie kolegę.
W pierwszej instancji Sąd Rejonowy w Żywcu skazał go na cztery lata, ale oskarżony się odwołał.
Sędzia Katarzyna Nocoń w uzasadnieniu przypomniała, że oskarżony odpowiadał za nieumyślne spowodowanie śmierci. Jak podkreśliła, do tragedii doszło przez rażące niedbalstwo mężczyzny, który nie zabezpieczył broni i pozostawił ją w miejscu dostępnym dla osób postronnych, a jako były wojskowy powinien być wyczulony na kwestie bezpieczeństwa.
Sąd uznał jednak, że "do śmiertelnego skutku doszło poprzez pojawienie się łańcucha zdarzeń, których oskarżony nie przewidział, choć powinien, jak niespodziewana wizyta kolegi czy nieodpowiedzialne zachowanie syna".
W takiej sytuacji wyrok pierwszej instancji apelacja uznała za zbyt surowy. - Okoliczności wskazują, że wymierzenie dotychczas niekaranemu oskarżonemu kary 2 lat jest wystarczające. Taka kara spełni cele wychowawcze i prewencyjne - podkreśliła sędzia Nocoń.
W apelacji obrona domagała się kary w zawieszeniu. - Ze względu na rażący stopień naruszenia zasad ostrożności nie byłoby to jednak zasadne – zaznaczyła sędzia.
Oskarżony od początku przyznawał się do winy i wyrażał skruchę. W opinii sądu jest ona szczera.
Przyjaciele
Chłopcy byli przyjaciółmi. Mieszkali blisko siebie. Chodzili do tej samej klasy.
Hubert niechcący postrzelił swojego rówieśnika. Trafił go w głowę. Strzał okazał się śmiertelny. Chłopiec zmarł na miejscu.
Hubert oraz dzieci ze szkoły podstawowej w Nieledwi zostały objęte pomocą psychologiczną.
Ojciec myśliwy
Ojciec Huberta, Andrzej B., jest myśliwym, broń posiadał legalnie. Jak ustalili śledczy, w chwili tragedii była nabita i znajdowała się w miejscu ogólnodostępnym. Według ustaleń śledczych strzelba stała w pokoju. Tymczasem przepisy nakazują posiadaczowi broni schować ją tak, by nie dostała się w ręce osób postronnych.
Andrzej B. usłyszał zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci oraz złego zabezpieczenia broni, z której padł śmiertelny strzał. Z początku nie przyznawał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Przedstawił śledczym zaświadczenie, że leczy się psychiatrycznie.
Ostatecznie przyznał się i złożył wniosek o karę łączną pozbawienia wolności w zawieszeniu. Jednak na taką dobrowolną karę nie zgodzili się prokurator ani oskarżyciel posiłkowy.
Rok po tragedii, 22 listopada 2016 roku Sąd Rejonowy w Żywcu skazał Andrzeja B. na cztery lata pozbawienia wolności oraz 10 tys. zł na rzecz Skarbu Państwa. Jednak obrońca oskarżonego złożył apelację od wyroku.
Wobec chłopca, który oddał feralny strzał, prowadzone było postępowanie z udziałem prokuratora przed Sądem Rodzinnym i Nieletnich. Jednak nie stwierdzono u Huberta demoralizacji i postępowanie zostało umorzone.
Środowy wyrok dla Andrzeja B. jest prawomocny. Stronom przysługuje kasacja do Sądu Najwyższego.
Autor: mag/gp/jb / Źródło: TVN 24 Katowice