Amerykańskie media obiegły zdjęcia Joe Chahayeda trzymającego ogromny czek o wartości miliona dolarów. 75-latek, który na co dzień prowadzi stację paliw w kalifornijskim mieście Altadena, otrzymał nagrodę za sprzedaż losu w kumulacji loterii Powerball. Jej zwycięzca, który w niedzielę wygrał ponad 2 miliardy dolarów, kupił los właśnie u Joe.
Jak informuje "Los Angeles Times", przedstawiciele loterii zaskoczyli Joe w jego sklepie o 5:45 rano, kiedy przybyli z wiadomością, że otrzymuje on milion dolarów za sprzedaż szczęśliwego losu o wartości 2,04 miliarda dolarów. Joe, a właściwie Joseph Chahayed, jest właścicielem stacji paliw na West Woodbury Road w Altadenie, miejscowości będącej częścią obszaru metropolitalnego Los Angeles.
Wpis z gratulacjami dla Chahayeda zamieścił na swoim koncie na Twitterze zięć Joe, Domata Peko - znany sportowiec grający niegdyś dla drużyny futbolu amerykańskiego Cincinnati Bengals. Z premii dla Joe cieszy się też reszta rodziny. - Nikomu nie należało się to tak, jak jemu. Ciężko pracował przez całe swoje życie i zasługuje na każdą część nagrody - powiedział na konferencji prasowej syn Joe.
Premią za sprzedany los w Powerball podzieli się z rodziną
We wtorek 8 listopada rozbito rekordową kumulację w historii amerykańskich loterii. Przez 40 poprzednich losowań nie padła główna nagroda, dzięki czemu kwota wygranej urosła do wysokości 2,04 miliardów dolarów (równowartość ponad 9,5 miliardów złotych). Ale nagrodę pieniężna trafia nie tylko do osoby, która zakupiła los, ale i tej, która go sprzedała. Joe wręczono czek z wypisaną kwotą miliona dolarów (równowartość 4,66 miliona złotych).
- Podzielę się z moją rodziną, z dziećmi, z wnukami. Mam jedenaścioro wnucząt i podzielę się z nimi - mówił Joe podczas wtorkowego spotkania z dziennikarzami. - To bardzo biedna dzielnica. W głębi serca liczyłem, że ktoś wygra, (mieszkańcy dzielnicy - red.) zasługują na to. Ci biedni ludzie na to zasługują - dodał Chahayeda.
Choć syn Joe mówi, że tata powinien odpocząć i udać się już na emeryturę, on sam nie ma takich zamiarów. "Mam 75 lat, jestem jeszcze młody" - mówi, cytowany przez "Los Angeles Times". "Będę tu jutro o szóstej. Kocham tę pracę". Jak informuje stacja CNN, Chahayed pochodzi z Syrii. Do Stanów Zjednoczonych przybył w 1980 roku z żoną i dwójką dzieci.
Źródło: Los Angeles Times, Fox 19
Źródło zdjęcia głównego: Francine Orr/Los Angeles Times/Getty Images