Najpierw modliły się o jego zwycięstwo, teraz modlą się, by ich mężowie nie protestowali przy wyborze imienia dla nowonarodzonego dziecka. A imiona, które podbijają dziś serca Kenijek są tylko dwa - albo Barack albo... Obama. Nic nie szkodzi, że to drugie to nazwisko. Ważne, że zwycięzcy.
Kenia oszalała na punkcie nowego amerykańskiego prezydenta-elekta. Okazało się, że wygrana Obamy, którego ojciec pochodził z Kenii, ma już dziś dla mieszkańców tego kraju poważne konsekwencje. W całej Kenii trwa bowiem dziecięca "barackomania". Okazuje się, że imię przyszłego lokatora Białego Domu jest w ostatnich dniach najczęściej powtarzane przez świeżo upieczonych rodziców, gdy trzeba zdecydować, co wpisać do aktu urodzenia w rubryce "imiona".
Płeć nie gra roli
Lekarze pracujący w największym szpitalu prowincji Nyaza (w południowo-zachodniej Kenii), z której pochodził Obama senior, są w szoku. Zwłaszcza, gdy okazało się, że nowym matkom w wyborze imienia dla swoich chłopców nie przeszkadza fakt, że Obama to nazwisko, a nie imię... Czy to ma jakieś znaczenie? Zwycięzca to zwycięzca.
Z takiego założenia musiała najpewniej wyjść jedna z matek, która w szpitalu w mieście Kisumu postanowiła nazwać swoje bliźniaczki Obama i Michele (imię żony nowego prezydenta USA)... Dla jasności - oba noworodki były płci żeńskiej.
W tym samym szpitalu przez ostatnich kilkanaście dni na świat przyszło jeszcze ośmiu "Baracków", albo "Obamów". - Konsultowałam tę decyzję z mężem i zgodziliśmy się, że imiona Barack Obama będę najlepsze dla naszego dziecka. Wierzymy, że jest on wielkim człowiekiem i kibicuje mu dziś cały świat - tłumaczy jedna ze świeżo upieczonych kenijskich matek.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: EPA/PAP