Nie tak dawno cała Polska podziwiała kierowcę, którego GPS zawiódł wprost do jeziora, a tymczasem mamy kolejny przypadek bezgranicznego zaufania do tego urządzenia. Tym razem nawigator poprowadził pewnego włoskiego kierowcę... na strome schody.
Mieszkaniec północy Włoch, który z nawigatorem samochodowym GPS jechał na spotkanie swojej klasy z okazji 40-lecia matury, nieoczekiwanie wylądował autem na schodach na terenie osiedla w Trieście.
Włoskie media podają we wtorek, że chirurg z Udine wprowadził do nawigatora adres restauracji, gdzie zaplanowano spotkanie po latach i skrupulatnie stosował się do podawanych wskazówek.
Trzeba było wyciągać samochód dźwigiem
Kierowca nie przewidział jednak, że nawigator zaprowadzi go w ślepy i do tego stromy zaułek. Lekarzowi nic się nie stało, samochód po zjechaniu z dwóch poziomów schodów został zniszczony. Trzeba było wyciągać go przy pomocy specjalnego dźwigu. Mimo tej przygody, Włoch zdążył zobaczyć się z kolegami z klasy. Spóźnił się "tylko" półtorej godziny.
Wtopił przez głupotę i GPS
To nie jedyny przypadek bezgranicznego zaufania kierowców do GPS. W październiku kierowca transportowego mercedesa na Opolszczyźnie, wjechał dobre kilkanaście metrów w głąb jeziora zanim zorientował się, że nawigacja płata mu figla. Gdy wóz zaczął tonąć wezwał straż pożarną i wraz z dwoma pasażerami czekał na nią na dachu.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24