Ministrowie, którzy rwą się do mikrofonów, to rzadki widok. Na wspólnej konferencji szefów resortów finansów oraz pracy i polityki społecznej było zupełnie inaczej - oboje palili się do odpowiedzi na pytania dziennikarzy, mimo że temat nie był łatwy, bo przedstawiali kontrowersyjne pomysły wywracające system emerytalny do góry nogami.
Na środowej konferencji prasowej ministrowie: pracy - Jolanta Fedak i finansów - Jacek Rostowski przedstawili propozycję zmian w systemie emerytalnym, które miałyby wejść w życie od połowy przyszłego roku. Główna zmiana jest taka, że do Otwartych Funduszy Emerytalnych ZUS przekazywałby nie 7,3 proc. naszej pensji, a zaledwie trzy. Resztę wpłacałby na własne konto i co rok dopisywał pięć proc. do tej kwoty. Autorzy pomysłu twierdzą, że OFE i tak kupują za te pieniądze obligacje, które skarb państwa musi wykupić z procentem. Przeciwnicy pomysłu, a tych jest wielu twierdzą, że rząd szuka doraźnego pomysłu na finansowanie deficytu ZUS przez co dobija drugi filar i demontuje system emerytalny.
Minister dochodzi do głosu...
Tyle w kwestii merytorycznej. Chociaż ministrowie musieli sobie zdawać sprawę, że propozycje spotkają się z falą krytyki, to ochoczo brali na siebie ciężar ich wyjaśniania. No chyba, że chcieli ulżyć drugiej stronie i osobiście wziąć problem "na klatkę". Kamera i mikrofon "Faktów" TVN zarejestrowała tę bitwę o głos, tudzież chęć pomocy. Jeśli było to to pierwsze, to zdecydowanie wygrała ją Jolanta Fedak.
Minister Fedak jeszcze przed konferencją upewniała się, że "słychać". A skoro słychać, to trzeba mówić. Tylko, kto ma mówić? Gdy dziennikarze zadawali pytania, przy ministerialnym stoliku trwało ustalanie, kto ma na nie odpowiadać.
- Na jakim etapie jest ta sprawa...? - pytała dziennikarka. Zanim skończyła, Jolanta Fedak, już poinformowała Jacka Rostowskiego: Ja powiem. - Ja odpowiem, ja odpowiem - upierał się Rostowski. - Ja powiem - twardo obstawała przy swoim minister pracy. - Nie, Jola. Tyś już... Pozwól mnie, dobrze? - próbował przekonywać koelga z rządu. Nie doczekał się odpowiedzi, ale gdy ta sama dziennikarka zaczęła: "A teraz druga sprawa", Rostowski nie wiedząc jeszcze do końca, o co chodzi, zwrócił się do koleżanki: To Ty powiedz na to.
... i nie chce go oodać
Potem atmosfera na chwilę lekko się rozładowała. Rostowski postanowił odpuścić. Przy kolejnym pytaniu usłyszał od Jolanty Fedak kolejne stanowcze: My odpowiemy na to. - Tak, tak, dobrze. Na te dwie rzeczy odpowiesz - zgodził się potulnie minister finansów. Jeśli liczył na odpowiedź na ten ukłon, to się przeliczył. Kiedy padało kolejne pytanie, Rostowski stwierdził: Ja na to muszę. Usłyszał jednak kolejne spokojne, ale stanowcze: My odpowiemy. - Ja na to muszę - nie dawał za wygraną. - Odpowiesz? - Zwróciła się do kogoś siedzącego po jej lewej stronie, ignorując kolegę z rządu.
Potem było już blisko katastrofy. Pada kolejne pytanie. Minister Fedak, jak zwykle, informuje: Ja odpowiem. - Nie, ja. Absolutnie - odparowuje poirytowany już nieco Rostowski. - No, chcesz to mów - zdecydowała wspaniałomyślnie minister Fedak.
Nie wiadomo w końcu, czy i co odpowiedział, powinien się jednak cieszyć, że nie usłyszał od Jolanty Fedak, tego co kilka miesięcy temu minister rolnictwa, Marek Sawicki.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN