Firmy masowo przeniosły wypłatę grudniowych pensji na styczeń, aby załapać się na niższe podatki, według nowej skali 18 i 32 proc. - informuje "Gazeta Wyborcza". Jak oblicza, przy pensji 5 tys. zł na koncie zostawało ekstra 500 zł.
Skalę zjawiska najlepiej widać po wpłatach do ZUS. Wpływy ze składek ubezpieczeniowych w lutym były aż o 800 mln zł większe niż przed rokiem. Wyniosły 8,8 mld zł. W niektórych firmach pracownicy sami przed świętami prosili szefów, aby im później wypłacili pensje.
"GW" podaje przykład dużej firmy telekomunikacyjnej w Warszawie, w której dział pracowniczy dostał jednego dnia ponad 200 próśb o opóźnienie przelewu. Kiedy na firmowej Wigilii dyrekcja oznajmiła, że prośbę spełni, pracownicy ekstatycznie zaczęli bić brawo.
Zrobili, jak im radzili
Do opóźnienia w przelewach pensji namawiały największe polskie firmy zajmujące się doradztwem podatkowym. One zresztą też z tego skorzystały. – Identyfikujemy się z klientami. Skoro im doradzaliśmy takie rozwiązanie, to jak sami mogliśmy z niego nie skorzystać, mówi wysoko postawiony pracownik jednej z największych firm tego typu w Polsce.
– Zyskały firmy, bo dłużej trzymały pieniądze na kontach. Zyskali pracownicy, bo dostali więcej pieniędzy. Ale stracił budżet państwa, twierdzi Piotr Jaworski z Krajowej Izby Gospodarczej. Oblicza, że może to być ponad 100 mln zł.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu