Przez dziesięciolecia Niemcy były krajem, gdzie na autostradach można było wciskać gaz do dechy. Ale wkrótce może się to zmienić. Nasi zachodni sąsiedzi rozważają bowiem wprowadzenie ograniczenia prędkości. I nie chodzi wcale tylko o względy bezpieczeństwa. O szczegółach opowiadał Mateusz Walczak.
W Niemczech nie obowiązują limity prędkości na autostradach. Niemal na połowie z nich - jeżeli znak nie wskazuje inaczej - istnieje jedynie zalecana prędkość jazdy wynosząca 130 km/h. Kierowca może, ale nie musi, dostosować się do tych zaleceń. Gdy jednak jedzie szybciej, a dojdzie do wypadku, może być obarczony współwiną oraz mieć obniżoną wypłatę kwoty z tytułu ubezpieczenia.
W walce o klimat
W ostatnim czasie po raz kolejny pojawił się pomysł, aby wprowadzić ograniczenie prędkości na wszystkich autostradach. Nie chodzi tylko o bezpieczeństwo. Jeszcze ważniejszym powodem jest konieczność ochrony środowiska.
Eksperci z organizacji NMP (National Platform on the Future of Mobility), powołanej przez niemieckie ministerstwo transportu twierdzą, że choć samochody stały się znacznie bardziej ekologiczne, to emisja CO2 pochodząca z transportu samochodowego nie zmalała. I za taki stan rzeczy obwiniają właśnie brak ograniczeń na autostradach ponieważ jazda z dużymi prędkościami generuje więcej spalin.
NMP zaleca więc wprowadzenie ograniczeń prędkości do 130 km/h.
Jeszcze bardziej restrykcyjne przepisy zaproponowała inna organizacja ekologiczna - DUH (Deutsche Umwelthilfe). Domaga się ona ograniczenia prędkości na autostradach do 120 km/h. DUH od lat walczy o wyegzekwowanie na terenie Niemiec unijnych norm emisji spalin. W ub. roku przyczyniła się do wprowadzenia zakazu jazdy dla starszych aut z silnikami Diesla w niektórych niemieckich miastach.
Autor: tol / Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: VanderWolf Images / Shutterstock