Podczas rozbiórki przedwojennej kamienicy natrafiono na depozyt. W ziemi leżało 49 niemieckich lub sowieckich nabojów. W czasie II wojny światowej mieszkali tam żydowscy rzemieślnicy, którzy byli więźniami niewielkiego niemieckiego obozu pracy. I to prawdopodobnie oni ukryli amunicję.
- Były zakopane płytko pod klepiskiem w piwnicy domu. Chociaż "zjadła" je korozja, co istotnie utrudnia ich datowanie, to na niektórych można jednak odczytać cyfry "44". Oznacza to, że mamy do czynienia z amunicją wyprodukowaną w 1944 roku – mówi dr Dominik Szulc, społeczny opiekun zabytków powiatu kraśnickiego.
Chodzi o 49 niewystrzelonych - niemieckich lub sowieckich – nabojów, które odnaleziono w Kraśniku podczas rozbiórki przedwojennej kamienicy przy ul. Ogrodowej 3A.
"Naboje nie tylko zakopano płytko, ale również luzem"
- Niestety nie odnaleźliśmy broni. Najwyraźniej naboje zdeponowano bez niej. Istotny dla oceny kontekstu archeologicznego znaleziska może być fakt, iż naboje nie tylko zakopano płytko, ale również luzem. Nie zapakowano ich, nie owinięto w cokolwiek, co może świadczyć o dużym pośpiechu depozytariuszy – zaznacza historyk.
Od czasu jej budowy kamienica zajmowana była przez rodziny żydowskie. W okresie II wojny światowej mieszkali tam – tak jak we wszystkich domach otaczających kraśnickie synagogi – żydowscy rzemieślnicy, którzy byli więźniami niemieckiego obozu pracy "Krasnik", powszechnie nazywanego "Synagogą".
"Bali się, że Niemcy ich zgładzą tuż przed ewakuacją"
- Dwustu żydowskich mężczyzn, których rodziny zamordowano jeszcze jesienią 1942 roku, stłoczono w domach wokół synagog, umieszczając tam warsztaty produkcyjne. Aż do lipca 1944 roku więźniowie tego niewielkiego obozu wykonywali dla Niemców głównie przedmioty codziennego użytku i meble. W kraśnickim obozie zaopatrywał się w meble nawet komendant policji niemieckiej w odległym Karlsruhe – opowiada dr Szulc.
Dzięki wykonywanej tu pracy wielu więźniów obozu przeżyło wojnę. Po jej zakończeniu relacjonowali, że bali się, iż Niemcy ich zgładzą tuż przed ewakuacją, gdy Armia Czerwona będzie zbliżała się do Kraśnika.
"Nie trzeba było zrywać podłogi, co mogłoby przykuć uwagę Niemców"
- Z relacji tych wynika, że więźniom udawało się nawet utrzymywać już w 1943 roku kontakt z członkami Gwardii Ludowej z Rzeczycy Ziemiańskiej, dzięki którym pozyskali elementy, z których sami złożyli radiostację. Przy jej pomocy starali się nasłuchiwać Radia Moskwa i doniesień o kolejnych postępach Sowietów – mówi nasz rozmówca.
Nie wyklucza więc, że w obawie przed likwidacją obozu przez Niemców niektórym Żydom udało się zdobyć - odnalezione teraz - naboje, które pośpiesznie zakopali. - Mogli wykorzystać fakt, że w piwnicy kamienicy przy ulicy Ogrodowej 3A znajdowało się klepisko, a zatem nie trzeba było zrywać podłogi, co mogłoby przykuć uwagę Niemców i byłoby bardziej pracochłonne. Być może więźniowie uczynili to w nadziei, że zdołają jeszcze zdobyć broń, do czego zapewne nie doszło. Mogli też nie mieć sposobności, aby te naboje wykopać – zastanawia się historyk.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Dominik Szulc