11-letnia dziewczynka zauważyła dym jako pierwsza. Zadzwoniła do mamy, po czym wyprowadziła na zewnątrz swoją 66-letnią babcię. Strażacy walczyli z ogniem kilka godzin.
Była środa (10 marca), gdy w jednym z drewnianych domów w Dzierzkowicach-Zastawie (Lubelskie) wybuchł pożar. Jako pierwsza dym zauważyła 11-letnia dziewczynka.
- Zadzwoniła do mamy, która poleciła jej wyprowadzić na zewnątrz 66-letnią babcię – mówi młodszy aspirant Paweł Cieliczko z KPP w Kraśniku.
Babcia, mama i córka straciły dach nad głową
Dziewczynka zachowała zimną krew i zrobiła tak jak poleciła jej mama. Ta z kolei zadzwoniła na służby.
Niestety z domu niewiele dało się uratować. Babcia, mama i córka straciły dach nad głową.
- Akcja gaśnicza zakończyła się ok. godz. 13. Wstępnie określiliśmy, że przyczyną mogło być zwarcie instalacji elektrycznej w pomieszczeniu kotłowni – informuje st. kpt. Piotr Michałek z Komendy Powiatowej PSP w Kraśniku.
Straty na kilkaset tysięcy złotych
Do pożaru wysłano osiem zastępów straży pożarnej. Po cztery z PSP i OSP. Straty szacowane są na kilkaset tysięcy złotych.
Podczas trwania akcji policja zabezpieczała teren i kierowała ruchem. Na miejscu pojawiły się też służby wysłane przez wójta gminy Dzierzkowice z zadaniem zapewnienia ewentualnej opieki socjalnej dla pogorzelców.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Lubelska policja